Korespondencja z Brukseli
Do 23 maja sama Komisja Europejska dała sobie czas na stwierdzenie, czy polski rząd rzeczywiście chce rozwiązania sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Jeśli do poniedziałku jej wiceprzewodniczący uznałby, że nie ma znaczącego postępu, miał przyjąć krytyczną opinię o stanie demokracji i praworządności w Polsce, której gotową już treść ujawniła w ostatni piątek „Rzeczpospolita".
W chwili zamykania tego wydania „Rzeczpospolitej" rozmowy w Warszawie i Brukseli wciąż trwały i KE nie chciała przesądzać ani o ich rezultacie, ani też o planowanym terminie wydania decyzji.
– Cały czas prowadzimy konstruktywny dialog i mamy nadzieję na pozytywne rozwiązanie – powiedział rzecznik KE Margaritis Schinas. Mimo licznych pytań dziennikarzy polskich i zagranicznych na codziennej konferencji prasowej KE w Brukseli jej rzecznik unikał wdawania się w szczegóły sporu między Brukselą i Warszawą. Odmówił także ustosunkowania się do zarzutów płynących ze strony polskiego rządu, który oskarża Komisję o złą wolę, a wręcz oszustwo. Chodzi o to, że w czasie wtorkowej rozmowy telefonicznej wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans miał jakoby pozytywnie przyjąć przekazaną mu przez premier Beatę Szydło konkretną propozycję odblokowania TK.
Natomiast dzień później na posiedzeniu KE zaproponował postawienie Polsce ultimatum: albo do poniedziałku nastąpi znaczący postęp, albo zostanie przyjęta krytyczna opinia o Polsce, która stanowić by miała dopełnienie pierwszego etapu prowadzonej przez Komisję procedury kontroli praworządności w Polsce. Ta decyzja KE, a następnie publikacja „Rz" w piątek opisująca gotową już do zatwierdzenia opinię, rozsierdziła rząd i wywołała serię oskarżeń pod adresem Brukseli.