Marzenie przeciwników rozwodu z UE w Partii Konserwatywnej, pozostanie Zjednoczonego Królestwa w jednolitym rynku lub przynajmniej w unii celnej – już nie jest realne. Zdaniem „Financial Times" miał to uznać nawet minister finansów Philip Hammond, lider frakcji opowiadającej się za utrzymaniem możliwie bliskiej współpracy ze Wspólnotą.
Theresa May do tej pory upierała się jednak przy zbudowaniu „partnerstwa celnego": systemu, w ramach którego Wielka Brytania pobierałaby w imieniu Brukseli cła na towary, które tylko są przewożone przez terytorium brytyjskie. Jednak ten pomysł, który w unijnej centrali i tak był przyjęty bardzo sceptycznie, został uznany za „szalony" przez szefa brytyjskiej dyplomacji i lidera zwolenników „twardego brexitu" w Partii Konserwatywnej Borisa Johnsona.
Teraz, jeśli wierzyć brytyjskim mediom, May skłania się do przyjęcia opcji forsowanej przez najbardziej eurosceptycznych torysów: największego udogodnienia (maximum facility). To układ, w którym Londyn prowadzi całkowicie niezależną od Brukseli politykę handlową, jednak za pomocą wyrafinowanych technologii informatycznych kontrola towarów na granicy i pobieranie ceł odbywa się maksymalnie sprawnie. Jedyne ustępstwo, na jakie miałaby się zgodzić frakcja Johnsona, polegałoby na pozostaniu w unii celnej ze zjednoczoną Europą, dopóki odpowiedni system kontroli nie zostanie dopracowany. Chodzi przede wszystkim o uniknięcie wprowadzenia drobiazgowych kontroli na granicy między Republiką Irlandii i Irlandii Północną, co zagraża procesowi pokojowemu na Zielonej Wyspie. O takim scenariuszu May miała już poinformować irlandzkiego premiera Leo Varadkara.
– Unijny negocjator Michel Barnier od początku pozostawał sceptyczny wobec pomysłu maximum facility. Teraz być może podejmie w tej sprawie negocjacje w nadziei, że rozwiązanie przejściowe, czyli pozostanie Wielkiej Brytanii w unii celnej, będzie się przedłużało w nieskończoność – przyznaje „Rz" Ian Bond, dyrektor w londyńskim Center for European Reform (CER).
Jacob Rees-Mogg stanął na czele 60 deputowanych torysów, którzy forsują twardy rozwód z Unią. To prawie co piąty spośród 316 posłów Partii Konserwatywnej w Izbie Gmin. May musi się liczyć z tą siłą, bo bez niej jej rząd upadnie. Jednak Mark Carney, prezes Banku Anglii, ostrzegł, że polityka niekończącego się wahania brytyjskiej premier niesie coraz większy koszt. Jego zdaniem już teraz Wielka Brytania straciła z powodu brexitu 40 mld funtów, ok. 2 proc. całej gospodarki. Ale – ostrzega Carney – cena będzie niepomiernie większa, jeśli rząd szybko nie określi, jakich relacji chce z Brukselą. Już w I kw. tego roku wzrost dochodu narodowego wyhamował do 1,2 proc. w skali roku wobec 4,9 proc. w przypadku Polski – podał Eurostat.