Przywódcy 28 państw UE zjeżdżają w czwartek do Brukseli, żeby postanowić, co dalej z reformą systemu azylowego. Wszystko wskazuje na to, że forsowane przez Komisję Europejską od dwóch lat obowiązkowe kwoty uchodźców zostają odsunięte na nieokreśloną przeszłość.
– Gdyby dziś zarządzić głosowanie w tej sprawie, nie byłoby większości dla propozycji KE – mówi wysoki rangą unijny dyplomata. Chodzi nie tylko o kwoty, ale też o drugi element reformy: nałożenie na państwa przekroczenia granicy wieloletniego obowiązku przyjęcia z powrotem imigranta, gdyby został on odesłany przez inne państwo członkowskie.
– To są propozycje, które tworzą głębokie podziały w UE. Trzeba je odłożyć na przyszłość bez żadnego konkretnego terminu – mówi dyplomata. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że Austria, która od 1 lipca przejmuje rotacyjnie kierowanie UE, też jest przeciwna kwotom. Kanclerz Sebastian Kurz – w koalicji rządowej ze skrajną prawicą – przekonuje, że kwoty byłyby czynnikiem zachęcającym do imigrantów. Prezydencja austriacka nie będzie więc aktywnie szukać porozumienia w tej sprawie.
Zamiast tego Unia chce się teraz zastanowić, jak powstrzymać falę imigrantów, co miałoby osłabić znaczenie kwot i odpowiedzialność za przybyłych imigrantów. Napływ nie jest co prawda już tak masowy jak na przełomie 2015 i 2016 roku, ale ciągle tysiące spragnionych lepszego życia płyną do UE głównie przez Morze Śródziemne.
Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, w liście do unijnych przywódców wysłanym w środę proponuje przejście do dyskusji nad tzw. platformami wyładowania (ang. disembarkation platforms). – To nie są obozy – podkreślają dyplomaci. Ale nie są w stanie na razie precyzyjnie określić, jak takie platformy miałyby wyglądać. Czy to zamknięte centra? Czy łodzie? Czy faktycznie obozy? Wiedzą natomiast, co jest celem: rozbicie biznesowego modelu przemytników. W sytuacji gdy każda uratowana na Morzu Śródziemnym łódź z imigrantami będzie kierowana nie do Włoch czy Hiszpanii, ale na przykład do Libii i Tunezji, znacząco powinno się zmniejszyć zainteresowanie przedostaniem się do Europy.