Słyszymy to zewsząd, od polityków polskich i zagranicznych, od publicystów, ekspertów: Polska jest największym beneficjentem unijnych funduszy. Czasem jeszcze, z wyrzutem, że nie jest za to wdzięczna. Teraz, gdy mnożą się (i mrożą krew w żyłach) przecieki na temat tego, jak ma wyglądać kolejny budżet Wspólnoty, na lata 2021–2027, teoria pierwszego miejsca święci tryumfy.
Poza sportem waga pierwszego miejsca zależy od tego, jak zdefiniujemy kategorię, w której jest przyznawane. W tym wypadku jest to kategoria pocieszenia – całkowita suma, niezależnie od tego, na ilu mieszkańców przypada. W najważniejszej kategorii, wypłat per capita, Polska jest na końcu, porównując do lig piłkarskich – blisko strefy spadkowej.
Jeżeli chodzi o wypłaty na cały kraj, to posłużę się danymi, które ukazały się 26 kwietnia na pierwszej „Rzeczpospolitej”, i dotyczą roku 2016. Potem podzielę je na liczbę mieszkańców (dane z anglojęzycznej Wikipedii, na podstawie oficjalnych statystyk z poszczególnych państw).
Na grafice zamieszczonej w mojej gazecie widać dwie ligi. Pierwsza to 18 drużyn narodowych (wypłacają więcej, niż dają), druga – 10, które dopłacają. Czyli druga nas nie interesuje.
W kategorii pocieszenia jesteśmy w interesującej nas lidze na pierwszym miejscu.