Nawiązywała w ten sposób do wypowiedzi Macrona z wywiadu dla ośmiu europejskich gazet. Prezydent Francji powiedział w nim, że "Europa nie jest supermarketem, Europa jest wspólnotą losów! Sama siebie osłabia, gdy godzi się na to, by odrzucano jej zasady. Kraje Europy, które nie przestrzegają reguł, muszą ponieść wszelkie polityczne konsekwencje".
Krytycznie do słów Macrona odniósł się także czeski premier Bohuslav Sobotka. - Na pewno nie widzę tego jako "supermarketu" - powiedział, ale dodał, że nie zgadza się z propozycjami dotyczącymi relokacji uchodźców. - Widzimy duże ryzyko w tym zakresie. Uważamy, że jest to to rozwiązanie, które raczej zwiększy nielegalną migrację do Europy - powiedział. Jego zdaniem Europa Zachodnia potrzebuje "solidarności wyrażonej w inny sposób, nie powodującej problemów z bezpieczeństwem". Zadeklarował też, że chce stawić czoła protekcjonistycznym planom Macrona, w tym ograniczającym konkurencję pomysłom Komisji Europejskiej dotyczącym płacy minimalnej w transporcie na terenie UE.
Sam prezydent Macron w pierwszym dniu szczytu w Brukseli nie odniósł się do swoich wcześniejszych słów pod adresem krajów Europy Wschodniej. Powtórzył jedynie, to, co myśli o Unii Europejskiej. - Europa to nie idea. To projekt, ambicja. Wielokrotnie broniłem jej w czasie kampanii we Francji - mówił Emmanuel Macron.
"Nowy lider, te same polsko-francuskie pretensje. Macron mówi, że kraje wschodnie używają UE jako supermarketu, Szydło mówi mu by spadał" - skomentował korespondent Financial Times Henry Foy.
"Polska chciała odwołać spotkanie V4 z Macronem, ale pozostałe kraje odmówiły. Jesteśmy traktowani jak troglodyci" - uznał z kolei były europoseł PiS Marek Migalski.