Merkel nie czuje się winna, ale już nie zaprasza imigrantów

Częściowe przyznanie się do błędów w polityce imigracyjnej przez Angelę Merkel nie oznacza, że przygotowuje ona zasadniczą zmianę kursu.

Aktualizacja: 21.09.2016 07:15 Publikacja: 20.09.2016 18:50

Merkel nie czuje się winna, ale już nie zaprasza imigrantów

Foto: AFP

Po niedzielnej klęsce wyborczej CDU w Berlinie pani kanclerz stwierdziła, że winna jest obywatelom dodatkowe wyjaśnienia, uznając że zjazd w dół jej partii jest wynikiem jej polityki imigracyjnej. – Nie uciekam od odpowiedzialności – powiedziała w poniedziałek.

Przyznała, że zbyt długo łudziła się nadzieją, że będzie przestrzegana procedura dublińska, która oznacza, że uchodźcy mogą się ubiegać o azyl polityczny wyłącznie w kraju, do którego przybywają z kraju zagrożenia. Tymczasem po przybyciu do Europy kierowali się z Grecji i innych krajów bezpośrednio do Niemiec. Mówiła, że nie wyrzeka się swych słów: „Wir schaffen das" (Damy radę) z września ubiegłego roku, uznawanych w Europie za zaproszenie imigrantów do Niemiec. – W słowa te włożono już tyle treści, że stały się pustą formułą – powiedziała, zaznaczając, że uznaje je za słuszne i jest przekonana o „gotowości do pomocy" wśród swych współobywateli. Mówiła też, że chętnie cofnęłaby czas „o wiele lat wstecz, tak by móc się wspólnie z niemieckim rządem i wszystkimi odpowiedzialnymi lepiej przygotować".

Czy oznacza to całkowity odwrót od dotychczasowego kursu polityki imigracyjnej? Absolutnie nie. A to dlatego, że zmiana kursu już się dokonała w ostatnich miesiącach. Stworzono warunki do szybszego rozpatrywania wniosków azylowych i przyśpieszonej ekstradycji osób, które nie mają szans na azyl. Wprowadzono utrudnienia w sprawie łączenia rodzin, a więc zamknięcie granic dla nowej fali imigrantów, obniżono świadczenia finansowe dla azylantów, nałożono też na nich obowiązek zamieszkania w miejscach wyznaczonych administracyjnie. Trwają negocjacje na temat porozumień o ekstradycji imigrantów do państw arabskich oraz postanowiono odsyłać do kraju pochodzenia tych azylantów, którzy popełnili przestępstwa.

Oczywiście takie środki nie zmniejszą natychmiast liczby imigrantów, ale są czytelnym sygnałem dla wszystkich, którym Niemcy jawią się jako ziemia obiecana, że nie są już witani nad Renem z otwartymi ramionami. Innymi słowy „Willkommenskultur" ulega erozji. Przy tym Berlin mówi otwarcie, że nie rezygnuje z planów tzw. kontyngentów, czyli relokacji imigrantów do innych państw UE.

Oznacza to ni mniej, ni więcej, że gdyby miało dojść do napływu nowej fali imigrantów i uchodźców, granice Niemiec nie stałyby już otworem, jak to miało miejsce od września do grudnia ubiegłego roku. – Nikt nie chce powtórki tej sytuacji, włączając mnie – powiedziała Merkel.

– To ważny sygnał. Brakuje nadal jasnego przyznania się Merkel do błędów popełnionych w ubiegłym roku – tłumaczy „Rzeczpospolitej" prof. Werner Patzelt, politolog z Technicznego Uniwersytetu w Dreźnie.

Wyjaśnienia Merkel po niedawnych klęskach CDU w wyborach w Berlinie oraz Meklemburgii-Pomorzu Przednim nie oznaczają , że pani kanclerz uznaje za duży błąd polityczny swą decyzję z września ubiegłego roku. Oznaczają jednak, że potrafi wyciągać wnioski.

Jednym z nich jest pragmatyczna ocena wydarzeń w Turcji, kraju bez wątpienia o poważnych deficytach demokracji, lecz kluczowego w opanowaniu kryzysu imigracyjnego w Europie.

Zdaniem wielu komentatorów to, co mówi dzisiaj Merkel, to za mało i za późno. Szkoda, jaką polityka Merkel wyrządziła jej partii, już się dokonała i trudno będzie ją obecnie zniwelować. Przynajmniej w odbiorze społecznym. Tymczasem do przyszłorocznych wyborów do Bundestagu zostały już tylko miesiące. CDU ma obecnie 33 proc. poparcia, które jednak stale topnieje. Blednie także wizerunek Angeli Merkel. Także w samej CDU. Ona sama mówi o 82 proc. Niemców domagających się zmiany kursu w polityce imigracyjnej.

Merkel oferuje co najwyżej korektę. Nie chce słyszeć o żądaniach CSU wprowadzenia 200 tys. górnego rocznego limitu dla imigrantów czy zniesienia podwójnego obywatelstwa. Liczy na pozytywne skutki lepszego komunikowania się z obywatelami. Częściowe przyznanie się do błędów niemieckie media uznały za zwiastun oficjalnego ogłoszenia, że Angela Merkel będzie się ubiegać w przyszłym roku o stanowisko szefowej rządu. Po raz czwarty z rzędu.

Po niedzielnej klęsce wyborczej CDU w Berlinie pani kanclerz stwierdziła, że winna jest obywatelom dodatkowe wyjaśnienia, uznając że zjazd w dół jej partii jest wynikiem jej polityki imigracyjnej. – Nie uciekam od odpowiedzialności – powiedziała w poniedziałek.

Przyznała, że zbyt długo łudziła się nadzieją, że będzie przestrzegana procedura dublińska, która oznacza, że uchodźcy mogą się ubiegać o azyl polityczny wyłącznie w kraju, do którego przybywają z kraju zagrożenia. Tymczasem po przybyciu do Europy kierowali się z Grecji i innych krajów bezpośrednio do Niemiec. Mówiła, że nie wyrzeka się swych słów: „Wir schaffen das" (Damy radę) z września ubiegłego roku, uznawanych w Europie za zaproszenie imigrantów do Niemiec. – W słowa te włożono już tyle treści, że stały się pustą formułą – powiedziała, zaznaczając, że uznaje je za słuszne i jest przekonana o „gotowości do pomocy" wśród swych współobywateli. Mówiła też, że chętnie cofnęłaby czas „o wiele lat wstecz, tak by móc się wspólnie z niemieckim rządem i wszystkimi odpowiedzialnymi lepiej przygotować".

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779