Bojko Borisow bije na alarm. – Dwa miliony Syryjczyków ucieka z Aleppo, a Turcja nie jest już w stanie przyjąć dodatkowych uchodźców – ostrzegł premier.
Bułgarzy się obawiają, że władze w Ankarze wypowiedzą umowę o przyjmowaniu z powrotem imigrantów, którzy przedostali się do Unii. Powodów jest wiele. Unia ociąga się ze zniesieniem wiz dla Turków, co obiecała w zamian za pomoc w rozwiązaniu kryzysu migracyjnego prezydentowi Recepowi Erdoganowi. Bruksela zwleka także z przekazaniem 3 mld euro rocznie na obozy w Turcji, w których są osadzeni uchodźcy z Syrii. Coraz bardziej za to krytykuje autorytarne zakusy reżimu Erdogana i zdaniem prezydenta nie potępiła z wystarczają determinacją lipcowego zamachu stanu w Ankarze i Stambule.
Unia przygotowuje się więc na nową falę uchodźców. O pomoc we wzmocnieniu bułgarsko-tureckiej granicy będzie apelował w piątek na szczycie UE w Bratysławie przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.
– Wysłaliśmy już 120 naszych strażników na granicę Bułgarii z Turcją i 50 – Bułgarii z Serbią. Około jednej trzeciej tych posiłków stanowią Polacy. Ale to nie koniec, będzie więcej ekspertów Frontexu – mówi „Rz" Ewa Moncure, rzeczniczka unijnej agencji ochrony granic, której siedziba znajduje się w Warszawie.
Od początku roku Bułgarzy zatrzymali na swoim terytorium około 14 tys. imigrantów, przede wszystkim z Syrii, Iraku i Afganistanu. To co prawda mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku (21 tys.), ale po przejściowym spadku fala znów narasta.