Dla kandydata SPD to była ostatnia szansa na zwycięstwo w wyborach do Bundestagu 24 września. CDU ma w sondażach 12–15 pkt przewagi nad SPD i socjaldemokraci muszą szybko ten dystans nadrobić, jeśli chcą mieć swojego kanclerza. Dlatego gdy prowadzący otworzył starcie od pytania o masowy zalew uchodźców w 2015 r., Martin Schulz od razu zaatakował Angelę Merkel: „Zanim otworzyła pani granice Niemiec dla uchodźców, należało podjąć konsultacje z innymi krajami Unii. Wówczas Polska czy Węgry w większym stopniu poczuwałyby się do odpowiedzialności za rozwiązanie kryzysu migracyjnego. A tak zostały postawione przed faktem dokonanym".
– Od początku było jasne, że Viktor Orbán nie zamierza traktować syryjskich uchodźców właściwie. Kiedy jest się przywódcą, są chwile, kiedy trzeba po prostu podjąć decyzję – odparła kanclerz.
– Jeśli Orbán jest takim ignorantem, dlaczego był wtedy gościem honorowym lidera CSU Horsta Seehofera w Bawarii? – odparł na to ironicznie Schulz.
W 2015 r. do Niemiec przybyło przeszło milion imigrantów. I choć coraz bardziej restrykcyjna polityka prowadzona przez Merkel drastycznie ograniczyła liczbę przyjezdnych, to strach pozostaje. Z niedawnego sondażu instytutu Forsa wynika, że 56 proc. Niemców obawia się, iż fala uchodźców się powtórzy, a 48 proc. domaga się ustalenia górnego limitu przyjmowanych osób, co byłoby sprzeczne z konstytucyjną zasadą bezwzględnego prawa do przyznania azylu osobom, które szukają w Niemczech schronienia przed przemocą. Niemieckie MSW ocenia, że przynajmniej 300 tys. imigrantów przyjedzie wkrótce nad Ren w ramach łączenia rodzin osób, którym w 2015 r. przyznano azyl.
Nic więc dziwnego, że Schulz właśnie na dalszym uszczelnieniu polityki migracyjnej próbował w niedzielę zdobyć punkty. W pewnym momencie domagał się nawet powiązania funduszy strukturalnych dla Polski i innych krajów Europy Środkowej z przyjęciem od Niemiec części uchodźców w ramach unijnego programu relokacji.