Zastępca sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i Handlu Kristóf Altusz w rozmowie z "Times of Malta" ujawnił, że przyjęcie 1300 uchodźców zostało zatajone przez władze po to, by "beneficjenci tego rozwiązania" nie zostali poszkodowani.
Polityk powiedział też, że ostry antyimigrancki język, jakim posługuje się Viktor Orban, nazywający imigrantów "muzułmańskimi najeźdźcami", to jedynie "język polityki", który - krytykowany na Zachodzie, na Węgrach nie robi takiego wrażenia.
Altusz zapewnił w rozmowie z "Times of Malta", że osoby, których sytuacja kwalifikuje do ubiegania się o status uchodźcy, "mogą przybyć na Węgry".
Słowa węgierskiego wiceministra prostował jego zwierzchnik, szef MSZ Péter Szijjártó. Zapewnił, że Węgry udzielają schronienia osobom chronionym przez konwencje genewskie lub ubiegające się o azyl oraz że nie mają one nic wspólnego z nielegalnymi imigrantami, których UE poprzez ustalone kwoty ma zamiar rozlokować w całej Europie.
I choć minister spraw zagranicznych zapewnia, że procedura udzielania azylu uchodźcom, którzy składają taki wniosek, jest stosowana od lat, ultraprawicowy Jobbik nazwał przyjęcie uchodźców "kombinatorstwem stulecia".