Pozbawienie dziecka nieubezpieczonego na warunkach szkoły uczestnictwa w przedsięwzięciach pozalekcyjnych czy przepływy finansowe od ubezpieczyciela na rzecz szkoły – to typowe nieprawidłowości, do których dochodzi przy okazji kupowania polis NNW dla uczniów. Z patologiami przy sprzedaży polis w szkole walczą Komisja Nadzoru Finansowego i rzecznik finansowy. Niedawno do działań włączyli się też ubezpieczyciele. Utrzymują jednak, że większość problemów wynika z tego, że rodzice nie wiedzą, od czego zależą wypłacane pieniądze.
– Widzimy zdecydowaną potrzebę edukacji, zarówno dzieci, jak i rodziców, którzy powinni rozumieć, co dają ubezpieczenia oraz czego od nich oczekują – tłumaczy Dorota M. Fal, doradca zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń. – Widzimy, że argumentem decydującym o wyborze konkretnego ubezpieczenia jest cena. A w przypadku niskich składek suma ubezpieczenia też jest niewysoka, zatem po wypadku nie można liczyć na wysokie świadczenie – dodaje.
Niskie wypłaty
Niewysokie sumy ubezpieczenia, skutkujące niewystarczającymi odszkodowaniami, to duży problem także według rzecznika finansowego. Skarżą się do niego osoby niezadowolone z wypłat od ubezpieczycieli.
W opublikowanym kilka miesięcy temu raporcie na temat szkolnych polis NNW rzecznik podaje przykład ucznia, który na skutek złamania paliczka miał przez miesiąc unieruchomioną nogę, a jego rodzice otrzymali od towarzystwa jedynie 90 zł. Suma ubezpieczenia wynosiła bowiem 9 tys. zł, a uszczerbek na zdrowiu został oszacowany na 1 proc. W innej sytuacji ubezpieczyciel uznał, że doszło do trzyprocentowego uszczerbku na zdrowiu i wypłacił przy sumie ubezpieczenia 15 tys. zł kwotę 450 zł, mimo że dziecko doznało poważnego urazu jamy brzusznej i stłuczenia nerki.