Szkolne ubezpieczenia NNW wymaga zmian - raport Rzecznika Finansowego

Patologie w sposobie sprzedaży, niskie sumy ubezpieczenia i niskie świadczenia powodują, że szkolne ubezpieczenia NNW wymagają zmian - uważa Rzecznik Finansowy.

Aktualizacja: 01.06.2017 11:55 Publikacja: 01.06.2017 11:08

Szkolne ubezpieczenia NNW wymaga zmian - raport Rzecznika Finansowego

Foto: fotolia

W swoim raporcie Rzecznik Finansowy zwraca uwagę, że klienci po wypadku dziecka są rozczarowani jakością oferty ubezpieczeniowej. Tym bardziej, że nawet atrakcyjnie wyglądające opcje ochrony, są obwarowane wieloma trudnymi do spełnienia warunkami.

- Każdego roku około 200 osób dzwoni i pisze do nas z prośbą o poradę lub interwencję. Przypuszczamy jednak, że więcej klientów ma różne problemy i wątpliwości. Jednak ze względu na niskie kwoty ewentualnego sporu, nie podejmują działań. Na tej podstawie dostrzegamy, że klienci nie są świadomi zakresu umów „NNW szkolnego". Mam nadzieję, że nasz Raport poprawi tą sytuację. Wydaje się jednak, że ubezpieczyciele powinni lepiej informować o tym jak działa takie ubezpieczenie. Pomoże to uniknąć rozczarowania klientów na etapie likwidacji szkody- mówi Aleksandra Wiktorow, Rzecznik Finansowy.

Niskie sumy ubezpieczenia

Z obserwacji ekspertów Rzecznika Finansowego wynika, że na dziś podstawowym problemem są niskie sumy ubezpieczenia.

- Mamy świadomość, że dla niektórych rodzin te 40-50 zł rocznej składki, płatne na początku roku szkolnego to istotne obciążenie. Z drugiej strony, dla części rodziców to kwota pomijalna, sprawiająca, że nie interesują się za co tak naprawdę płacą - mówi Krystyna Krawczyk, dyrektor Wydziału Klienta Rynku Ubezpieczeniowo-Emerytalnego w Biurze Rzecznika Finansowego.

Według niej zakłady ubezpieczeń powinny oferować większe możliwości różnicowania zakresu ochrony, wysokości sum ubezpieczenia, a co za tym idzie również składek w ramach jednej grupy uczniów.

Niejasne zasady

Ze zgłoszeń klientów w czasie dyżurów telefonicznych wynika, że część osób nie ma nawet podstawowej wiedzy nt. działania takich ubezpieczeń.

- Przy zawieraniu umowy dostają informację, że suma ubezpieczenia wynosi np.10 tys. zł. Po złamaniu przez dziecko ręki oczekują wypłaty właśnie takiej kwoty. Nie mają świadomości, że świadczenie za najczęściej zdarzające się drobne urazy to 1-5% tej podstawowej sumy ubezpieczenia, co przekłada się na wypłatę rzędu 100 czy 500 zł - mówi Krystyna Krawczyk.

Rodzice ubezpieczonych dzieci nie mają też świadomości, że nie każde zdarzenie w którym dziecko odniosło obrażenia jest uznawane za nieszczęśliwy wypadek (np. na skutek omdlenia). Dodatkowo niewielkie obrażenia nie przynoszą zwykle trwałego uszczerbku na zdrowiu, a to często podstawowy warunek wypłaty.

- Trudno tu podnosić wobec ubezpieczycieli jakieś zarzuty prawne. Jednak postulujemy, żeby rodziców jasno i czytelnie informować o zakresie umowy, łącznie z istotnymi ograniczeniami. Przygotowywane dziś materiały marketingowe obiecują często zbyt wiele w stosunku do rzeczywistego zakresu - mówi Krystyna Krawczyk.

Kontrowersyjne ograniczenia

Niestety, również w tych ubezpieczeniach, szczegółowa lektura ogólnych warunków ubezpieczenia pozwala wychwycić kontrowersyjne ograniczenia zakresu ochrony. W niektórych przypadkach ubezpieczyciele nadużywają swobody kształtowania umowy i wprowadzają zapisy naruszające interesy ubezpieczonych.

Uznają na przykład, że są zobowiązani do wypłaty świadczeń tylko w okresie trwania umowy ubezpieczenia. Tymczasem dzienne świadczenie szpitalne może być wypłacane nawet do 180 dni pobytu w szpitalu, co w materiałach marketingowych brzmi atrakcyjnie. Problem w tym, że jeśli dziecko trafi na skutek wypadku do szpitala np. na 10 dni przed końcem umowy, to świadczenie będzie wypłacane tylko za te 10 dni. Nawet jeśli uraz był na tyle poważny, że spędzi w nim pół roku.

Niektóre zakłady obiecują też wypłatę świadczenia z tytułu niezdolności do nauki. Jeśli jednak dziecku zdarzy się wypadek w wakacje czy ferie i nie będzie mogło przedstawić zaświadczenia ze szkoły o nieobecności w lekcjach - wypłaty nie będzie.

Uznaniowa likwidacja

Ze względu na szybkość wypłaty i niskie koszty, ubezpieczyciele coraz chętniej oferują umowy, w których wypłacają świadczenia tylko za uszczerbki jasno zdefiniowane w tabeli i tylko na podstawie dokumentacji medycznej.

- Zakłady ubezpieczeń przyznają sobie wyłączną kompetencję do uznawania kiedy konieczne jest przeprowadzenie badania przez lekarza orzecznika. Przy czym umowy nie wskazują żadnych obiektywnych kryteriów do podjęcia takiej decyzji. Naszym zdaniem klient w razie wątpliwości co do wysokości wypłaty, powinien mieć prawo do badania - mówi Krystyna Krawczyk.

Innym problemem jest też praktyka polegająca na odrzucaniu roszczeń w oparciu o informacje o przebiegu wypadku z dokumentacji medycznej. Jednocześnie ubezpieczyciele ignorują oświadczenia klienta w tym zakresie.

- Lekarz koncentruje się na udzieleniu pomocy, a nie analizie przyczyn wypadku. Stąd jego wpisy są skrótowe, często oparte o pobieżny wywiad. Tymczasem ubezpieczyciele traktują lapidarny opis przyczyny obrażeń, jako jedyne i niepodważalne źródło informacji - mówi Krystyna Krawczyk.

Mit  o obowiązkowości NNW

Choć na sam sposób sprzedaży, rodzice ubezpieczonych dzieci nie skarżą się, to jednak Rzecznik Finansowy otrzymuje różne sygnały dotyczące nieprawidłowości w tym obszarze.

- Wciąż pokutuje mit o obowiązkowości takiego ubezpieczenia. Tymczasem jedyną obligatoryjną umową jest ubezpieczenie NNW i kosztów leczenia uczniów wyjeżdżających na zagraniczną wycieczkę - przypomina Krystyna Krawczyk.

Apeluje o większe zaangażowanie rodziców w wybór ubezpieczenia. Ale jednocześnie przypomina, że Rada Rodziców nie może być stroną takiej umowy, ze względu na brak osobowości prawnej. Zachęca też rodziców do większej kontroli rozliczeń między szkołą, a ubezpieczycielem odnośnie różnego rodzaju dotacji czy upustów na ubezpieczenie szkoły lub personelu.

- Przypominam, że od 1 kwietnia 2016 r., ubezpieczający, czyli szkoła nie może otrzymywać wynagrodzenia lub innych korzyści w związku z oferowaniem możliwości skorzystania z ochrony ubezpieczeniowej lub czynnościami związanymi z wykonywaniem umowy ubezpieczenia. Tymczasem wciąż otrzymujemy sygnały o różnego rodzaju przepływach finansowych na rzecz szkoły czy Rady Rodziców, sięgających 20-30% zebranej składki. Pytanie czy rodzice mają świadomość, że z 51 zł ich składki, 34 zł jest przeznaczone na ochronę, a 17 zł stanowi dofinansowanie szkoły- mówi Krystyna Krawczyk.

Apel do ubezpieczycieli

Rzecznik Finansowy Aleksandra Wiktorow zaapelowała do ubezpieczycieli o świeże spojrzenie na konstrukcję i sposób sprzedaży szkolnych polis NNW. Z sygnałów płynących do Rzecznika Finansowego wynika, że wciąż istotnym polem rywalizacji o ubezpieczenie szkoły jest wysokość dotacji dla Rady Rodziców, a nie zakres ochrony dzieci.

- To jedno z pierwszych ubezpieczeń, z którym stykają się młodzi ludzie. Obecnie widzą, że składka to rodzaj podatku czy innej obowiązkowej opłaty, którą rodzic płaci bez większej refleksji nad zakresem umowy. Z kolei po szkodzie narzeka na zbyt niską wypłatę, bo nie wie za co tak naprawdę zapłacił. To kształtuje negatywny wizerunek ubezpieczeń. Dlatego uważam, że przedstawiciele branży powinni rozważyć wypracowanie „nowego otwarcia" w tego typu ubezpieczeniach. Przy czym myślę tu nie tylko o ubezpieczycielach, ale też brokerach, którzy mogą odegrać istotną rolę w przygotowaniu innowacyjnych konstrukcji umów - mówi Aleksandra Wiktorow.

Z obserwacji ekspertów Rzecznika Finansowego widać, że zakres tych umów był sukcesywnie modyfikowany. Pojawiały się kolejne opcje, ale zapewniające symboliczne wypłaty. Potrzebne są jednak bardziej fundamentalne zmiany, w zupełnie odwrotnym kierunku.

- Może rozważyć zapewnienie np. 5-10 tys. zł na rehabilitację po skomplikowanym złamaniu nogi mniejszej liczbie dzieci, zamiast oferować 100-200 zł za drobne urazy wielu uczniom? Otoczenie opieką np. przez organizację rehabilitacji przy poważniejszych urazach, byłoby lepiej odbierane niż wypłaty niewspółmiernie niskie do potrzeb i oczekiwań. To ubezpieczenie powinno realnie wspierać rodziców w działaniach prowadzących do powrotu dziecka do pełnej sprawności. Możliwości jest wiele i jesteśmy gotowi do udziału w branżowej debacie na ten temat - mówi Aleksandra Wiktorow.

W swoim raporcie Rzecznik Finansowy zwraca uwagę, że klienci po wypadku dziecka są rozczarowani jakością oferty ubezpieczeniowej. Tym bardziej, że nawet atrakcyjnie wyglądające opcje ochrony, są obwarowane wieloma trudnymi do spełnienia warunkami.

- Każdego roku około 200 osób dzwoni i pisze do nas z prośbą o poradę lub interwencję. Przypuszczamy jednak, że więcej klientów ma różne problemy i wątpliwości. Jednak ze względu na niskie kwoty ewentualnego sporu, nie podejmują działań. Na tej podstawie dostrzegamy, że klienci nie są świadomi zakresu umów „NNW szkolnego". Mam nadzieję, że nasz Raport poprawi tą sytuację. Wydaje się jednak, że ubezpieczyciele powinni lepiej informować o tym jak działa takie ubezpieczenie. Pomoże to uniknąć rozczarowania klientów na etapie likwidacji szkody- mówi Aleksandra Wiktorow, Rzecznik Finansowy.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona