Młody narciarz, zjeżdżając po raz kolejny ze stoku w Beskidzie Sądeckim, najechał na muldę, stracił panowanie i uderzył w armatkę śnieżną obok słupa kolejki. Sąd stwierdził, że wprawdzie narciarz nie zachował należytej ostrożności, ale główną odpowiedzialność ponosi zarządca trasy, ponieważ zaniechał czytelnego informowania użytkowników o zmianie organizacji ruchu oraz o granicach trasy. Narciarze jeździli więc po obu stronach toru kolei linowej, podczas gdy podpory i armatki śnieżne zabezpieczone były tylko jednostronnie. To dla narciarzy jeżdżących w sposób nieodpowiedzialny stanowiło niebezpieczeństwo.
– W przypadku wypadku na stoku narciarskim, z natury wkalkulowanym w ryzyko zjazdu narciarskiego, w zdecydowanie niekorzystniejszej sytuacji jest narciarz, który poruszając się po wyznaczonej trasie, działa w zaufaniu do tego, że na jej przebiegu nie będzie niebezpiecznych przeszkód, co nakłada na zarządzającego trasą powinność czytelnego oznakowania trasy narciarskiej i jej zabezpieczenia tak, aby narciarze mogli unikać ewentualnych pułapek na drodze zjazdu – stwierdził Sąd Apelacyjny w Krakowie (sygn. I ACa 1459/15), przyznając poszkodowanemu 34 tys. zł zadośćuczynienia.
Z kolei przyczyną wypadku na jednym ze stoków w Sudetach było usunięcie przed godzinami zamknięcia przez pracowników stoku siatek zabezpieczających. Narciarz, który przewrócił się na końcowym odcinku trasy, zsunął się poza jego granicę i spadł z siedem metrów na parking (SR w Kłodzku IC 919/12).
Niebezpiecznie wiosną
Zarządcy stoków muszą też pamiętać, że im bliżej końca sezonu, tym udostępnienie stoku narciarzom wymaga zwiększenia obowiązków. Mniejsze opady śniegu, oblodzenie stoków nakłada konieczność intensywnego ratrakowania. Zaniedbanie tego na stoku w Karkonoszach spowodowało, że na oblodzonym i nieratrakowanym stoku przewróciła się narciarka, doznając urazu lewej ręki i nogi. Ubezpieczyciel zarządcy stoku zapłacił jej ponad 14,7 tys. złotych zadośćuczynienia i odszkodowania. Kwota byłaby wyższa, ale Sąd Rejonowy w Legnicy (sygn. VII C 523/14) uznał, że poszkodowana w 50 procentach przyczyniła się do szkody, bo wiedząc o trudnych warunkach na stoku, zdecydowała się z niego korzystać.
Uwaga na toalety
Na baczności muszą mieć się też właściciele infrastruktury towarzyszącej, np. toalet. Tam, na podłodze wyłożonej kafelkami pośliznął się narciarz i złamał rękę. Właścicielka ośrodka w Sudetach broniła się, że podłogę zabezpieczyła wycieraczkami i na bieżąco dbała o czystość. Zdarzenie miało charakter nieszczęśliwego wypadku, bo nie ma możliwości utrzymania cały czas suchej podłogi. Narciarze wchodzą bowiem do toalety w butach narciarskich oblepionych śniegiem. Sąd Rejonowy w Kłodzku (sygn. IC 1548/12) zgodził się z argumentami, że w takiej toalecie podłoga nigdy nie będzie sucha i ocenił, że dlatego właśnie jedynym skutecznym sposobem zapewniania bezpieczeństwa byłoby użycie mat antypoślizgowych.