Przekonał się o tym Bogdan D. przedsiębiorca w branży autohandlu. Towarzystwo ubezpieczeniowe odmówiło mu wypłaty odszkodowania za skradziony samochód, więc przedsiębiorca spróbował wywalczyć pieniądze przed sądem. Niemałe, gdyż domagał się zasądzenia 183,6 tys. zł.
Dowód w podłokietniku
Ubezpieczyciel negował swoją odpowiedzialność argumentując, że Bogdan D. nie dochował Ogólnych Warunków Ubezpieczenia Autocasco (dalej: OWU AC): nie zainstalował w samochodzie dwóch niezależnych od siebie urządzeń zabezpieczających przed kradzieżą, a co gorsza świadomie pozostawił dowód rejestracyjny w skradzionym aucie.
Pierwszej okoliczności nie wykazało postępowanie dowodowe przed Sądem Okręgowym w Gorzowie Wielkopolskim. Za pomocą specjalnego systemu komputerowego do ustalania wyposażenia pojazdu, biegły sądowy stwierdził, że skradzione auto było fabrycznie wyposażone w immobilizer oraz układ alarmowy z nadzorem wnętrza i ochroną przed odholowaniem. Przy czym immobilizer był autonomicznym układem antykradzieżowym, niezależnym od układu alarmowego. Sąd uznał, że w zakresie zabezpieczeń antykradzieżowych wyposażenie auta nie dawało podstawy do wyłączenia odpowiedzialności ubezpieczyciela.
Inaczej było z drugim zarzutem. Po przeanalizowaniu OWU AC sąd ustalił zakres ochrony ubezpieczeniowej w przypadku, gdy posiadacz polisy nie dysponował dokumentami pojazdu. Jeden z przepisów stanowił, że ubezpieczający powinien przedłożyć kartę pojazdu w celu ustalenia odpowiedzialności ubezpieczyciela. Drugi określał przypadki wyłączenia odpowiedzialności ubezpieczyciela, z których wynikało, że ochroną objęte są wyłącznie te pojazdy, w których w momencie kradzieży nie znajdowały się dokumenty pojazdu (dowód rejestracyjny lub karta pojazdu).
Bogdan B. sam przyznał w sądzie, że zamknięty samochód zostawił na niestrzeżonym parkingu, a dokumenty (dowód rejestracyjny) były wewnątrz pojazdu, dokładnie - w podłokietniku. W innych samochodach również zdarzało mu się zostawiać dokumenty. Jak ustalił sąd, w trakcie przesłuchania w sprawie karnej dotyczącej kradzieży innego auta, Bogdan D. wskazał, że „dowód rejestracyjny znajdował się w schowku, w klapce przeciwsłonecznej nad głową kierowcy". Powiedział też wówczas, że nigdy nie nosi przy sobie dowodu rejestracyjnego, aby uniknąć jego braku w trakcie ewentualnej kontroli policji.