Ministrowie transportu UE dyskutowali we wtorek o tzw. pakiecie mobilności, którego kontrowersyjnym – z punktu widzenia Polski – elementem jest propozycja traktowania kierowców w transporcie międzynarodowym jak pracowników delegowanych. Przewiduje ona, że już po trzech dniach jazdy po europejskich drogach kierowca musiałby mieć pensję minimalną kraju, po którym podróżuje, i spełniać inne wymogi administracyjne. Chodzi nie tylko o wyższe koszty związane z pracą polskich kierowców w firmach transportowych, ale także o skomplikowane wymogi administracyjne. A polskie firmy dominują na rynku przewozów międzynarodowych.