Polska zobowiązała się do wprowadzenia do 2030 roku cyfrowego zarządzania ruchem kolejowym ERTMS. Przewoźnicy nie chcą jednak montować w pojazdach tego kosztownego systemu, bo nie widzą korzyści. W Polsce ERTMS pierwszej i drugiej generacji działa na ponad 300 kilometrach linii, gdy PKP PLK zarządza 19 tys. km.
PKP PLK ocenia, że zabudowa urządzeń ETCS (pokładowa część ERTMS) drugiej generacji wersji baseline 3 na pojazdach nowych to wydatek co najmniej miliona złotych, zaś na modernizowanych 1,5 mln zł. Przewoźnicy wymieniają jeszcze wyższe kwoty.
Szczególnie oporni są operatorzy towarowi: ich lokomotywy są w większości stare, a pociągi nie przekraczają 100 km/h. Tymczasem zalety ERTMS uwidaczniają się przy prędkości przekraczającej 130 km/h. Powyżej 160 km/h system jest obowiązkowy. Ponieważ w Polsce handlowe prędkości nie przekraczają 160 km/h, więc i przewoźnicy pasażerscy nie palą się do wydatków i takich pojazdów jest niewiele. W system ETCS wyposażone są tylko nowe pojazdy, m.in. elektryczne zespoły trakcyjne Pendolino i Dart.
Dyrektor Centrum Unijnych Projektów Transportowych Przemysław Gorgol mimo to namawia, aby przewoźnicy jak najszybciej decydowali się na inwestycje w ERTMS, wyposażając także starszy tabor. Zaznacza, że to ostatnia perspektywa unijna, w której będą pieniądze na tego typu zakupy przez przewoźników. – Dofinansowanie sięgnie połowy kosztów – zaznacza dyrektor. – Pieniądze z unijnego dofinansowania na cyfryzację kolei nie są problemem – podkreśla. Przyznaje jednak, że przewoźnicy muszą znaleźć wkład własny.