Transportowcy protestują w Brukseli

Przewoźnicy z Polski i 10 innych krajów UE protestowali w Brukseli przeciwko restrykcyjnym przepisom wprowadzonym przez Berlin i Paryż. W czwartek Komisja Europejska ma ich wesprzeć.

Publikacja: 14.06.2016 15:16

Przewoźnicy z Polski i 10 innych krajów UE protestowali w Brukseli przeciwko restrykcyjnym przepisom

Przewoźnicy z Polski i 10 innych krajów UE protestowali w Brukseli przeciwko restrykcyjnym przepisom wprowadzonym przez Berlin i Paryż.

Foto: Bloomberg

W demonstracji w dzielnicy europejskiej wzięli udział przedstawiciele zrzeszeń transportowców z Polski, Rumunii, Węgier, Litwy, Łotwy, Estonii, Słowacji, Czech, Bułgarii, Hiszpanii, Portugalii, a także Turcji, Ukrainy i Mołdawii. Chcieli pokazać swoje niezadowolenie z obowiązującej od 1 stycznia 2015 roku ustawy o płacy minimalnej w Niemczech (tzw. MiLoG) oraz nowych przepisów francuskich, które mają obowiązywać od 1 lipca (tzw. loi Macron). Oba kraje ograniczają konkurencję ze strony firm transportowych z innych państw UE, na czym cierpią kraje, które wyspecjalizowały się w tańszych usługach przewozowych, jak np. Polska.

— Narzucają nam swoje wewnętrzne regulacje, które nas nie powinny dotyczyć. Jak tylko się umocniliśmy na rynku, dokonaliśmy wielkich inwestycji, kupiliśmy samochody, również we Francji i Niemczech, to chcą zamknąć przed nami swoje rynki — mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.

- Problemem jest nie tylko to, że przepisy są dyskryminujące, jak choćby wymóg płacenia stawki niemieckiej stawki minimalnej kierowcom przejeżdżającym tylko przez terytorium Niemiec, ale przede wszystkim stawiają ogromne bariery biurokratyczne. Co więcej nie wiadomo jak je w praktyce stosować. Francuskie loi Macron wchodzi w życie za dwa tygodnie, ale nie ma nawet jeszcze wzorów dokumentów, które miałby wypełniać, po francusku, zagraniczny przewoźnik. Przewoźnicy są też sfrustrowani, że Komisja Europejska nie zajęła się skutecznie problemem, mimo że przecież prawo niemieckie obowiązuje już od ponad 15 miesięcy. Czujemy się oszukani, że bogate państwa członkowskie traktują nas jak kolonie. Żądamy, żeby Komisja Europejska natychmiast zareagowała — powiedział Buczek.

Wygląda na to, że wielomiesięczna akcja przewoźników z kilkunastu krajów, wspierana przez ich rządy, w tym szczególnie polski, przyniesie w końcu efekt. Jak już pisaliśmy w "Rzeczpospolitej" 16 czerwca ma być podjęta decyzja o zwiększeniu presji na Berlin — formalnie 1. etap procedury o naruszenie unijnego prawa rozpoczął się w maju 2015 roku, ale nie miał dalszego ciągu. Również w czwartek KE ma podjąć decyzję o rozpoczęciu 1, etapu procedury o naruszenie prawa przez Francję.

We wtorek KE nie potwierdziła oficjalnie tego planu, ale zasugerowała, że czwartek będzie ważnym dniem.

— Będzie prezentowany comiesięczny pakiet postępowań o naruszenie unijnego prawa. Bądźcie w tedy z nami — powiedział rzecznik KE Margarits Schinas odpowiadając na pytanie o zarzuty przewoźników.

W demonstracji w dzielnicy europejskiej wzięli udział przedstawiciele zrzeszeń transportowców z Polski, Rumunii, Węgier, Litwy, Łotwy, Estonii, Słowacji, Czech, Bułgarii, Hiszpanii, Portugalii, a także Turcji, Ukrainy i Mołdawii. Chcieli pokazać swoje niezadowolenie z obowiązującej od 1 stycznia 2015 roku ustawy o płacy minimalnej w Niemczech (tzw. MiLoG) oraz nowych przepisów francuskich, które mają obowiązywać od 1 lipca (tzw. loi Macron). Oba kraje ograniczają konkurencję ze strony firm transportowych z innych państw UE, na czym cierpią kraje, które wyspecjalizowały się w tańszych usługach przewozowych, jak np. Polska.

Transport
Magdalena Jaworska-Maćkowiak, prezes PAŻP: Gotowi na lata, a nie tylko na lato
Transport
Chiny potajemnie remontują rosyjski statek przewożący broń z Korei Północnej
Transport
Cywilna produkcja ciągnie Boeinga w dół
Transport
PKP Cargo ma nowy tymczasowy zarząd
Transport
Prezes PKP Cargo stracił stanowisko. Jest decyzja rady nadzorczej