Polskie TIR-y wciąż dominują w Europie, ale rosną problemy

Branża międzynarodowych przewoźników drogowych ma nowe ciężarówki, ale brakuje jej kierowców. Problemem są także rosnące koszty.

Aktualizacja: 09.05.2018 06:06 Publikacja: 08.05.2018 21:00

Polskie TIR-y wciąż dominują w Europie, ale rosną problemy

Foto: Bloomberg

W towarowym transporcie drogowym Polska w Europie nie ma sobie równych. I choć liczba firm uprawnionych do międzynarodowych przewozów towarów wyższa jest w Niemczech, a samochodów ciężarowych z zezwoleniami na międzynarodowy transport jest więcej i w Niemczech, i we Francji (dane Komisji Europejskiej z 2016 r.), to w łącznej wielkości przewiezionych ładunków polskie przedsiębiorstwa są niekwestionowanym liderem. – Należy do nas przeszło jedna czwarta całego rynku – podkreśla Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce (ZMPD).

Polskie firmy w tzw. pracy przewozowej (jej miarą jest tonokilometr – przewiezienie 1 tony ładunku na odległość 1 kilometra) zajmują pierwsze miejsce na rynku unijnym od 2008 r. Według ZMPD powołującego się na dane Eurostatu w 2016 r. przetransportowały kilkakrotnie więcej tonokilometrów niż przewoźnicy w pozostałych krajach UE.

Także we wszystkich rodzajach transportu na terenie kraju zdecydowanie dominują samochody. Jak podaje GUS, w 2016 r. 87 proc. ładunków zostało przewiezionych transportem drogowym. Tak wysoki udział utrzymuje się od lat: ciężarówki w porównaniu z koleją (ma ona 12-procentowy udział, pozostałe 1 proc. należy do żeglugi śródlądowej) są szybsze, tańsze i zapewniają największą elastyczność przy rosnącym zapotrzebowaniu na przewozy door-to-door.

W ostatnich dziesięciu latach liczba przedsiębiorstw przewozowych wzrosła o 210 proc., a liczba pojazdów ciężarowych o 235 proc. Według danych Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego w końcu 2017 r. transportem towarowym na terenie Unii Europejskiej zajmowały się w Polsce 34 633 firmy. Łącznie posiadały ponad 218,5 tys. pojazdów. Większość stanowiły małe przedsiębiorstwa rodzinne. 13,8 tys. firm posiadało od 2 do 4 samochodów. Ponad 7,8 tys. dysponowało tylko jednym pojazdem, niewiele mniej przedsiębiorców miało ich od 5 do 10. Największych przedsiębiorstw, które w swoim parku posiadały powyżej 100 samochodów, było 137.

Z danych GITD wynika, że floty polskich przewoźników zostały w ostatnich kilku latach mocno odmłodzone. Obecnie prawie 91,9 tys. aut dysponuje normą emisji spalin Euro 5, natomiast 75,6 tys. spełnia najnowszą normę Euro 6. To sprawia, że Polska posiada jedną z najnowocześniejszych flot ciężarowych w Europie. Także jedną z najdroższych – średni koszt zakupu nowego zestawu drogowego, w skład którego wchodzi ciągnik siodłowy i naczepa chłodnia, to 650 tys. zł netto. Liczba samochodów z normą Euro 1 nie przekracza 1 tys., ciężarówek z Euro 2 jest niewiele ponad 4 tys. Tak wysoki odsetek nowych aut nie powinien dziwić: im niższa norma emisji spalin, tym wyższe są opłaty za korzystanie z dróg.

Na europejskim rynku polskie przedsiębiorstwa wygrywają głównie kosztami pracy, ale także elastycznością i dopasowaniem do potrzeb klienta. Jednak ich przewagę mogą osłabiać planowane zmiany przepisów dotyczących pracy transportowców w krajach UE, a także tania konkurencja z Europy Środkowo-Wschodniej, m.in. z Rumunii. Problemem jest także brak pracowników. Z opublikowanego jesienią 2016 r. raportu „Rynek pracy kierowców", przygotowanego przez firmę doradczą PwC oraz Związek Pracodawców „Transport i Logistyka Polska", wynika, że na rynku brakuje około 100 tys. kierowców. Badania w firmach transportowych pokazały, że kłopoty z obsadzeniem kursów ma stale jedna piąta przewoźników, a u 60 proc. ten problem się powtarza. W rezultacie niektóre firmy odstawiają część TIR-ów na parkingi, inne nie przyjmują nowych zamówień, bo nie dałyby rady ich obsłużyć. Kolejny problem to rosnąca konkurencja ze strony nowych polskich firm wchodzących na międzynarodowy rynek, co wpływa na spadek cen i malejącą rentowność.

Już rok temu badania Instytutu Keralla Research przeprowadzone wśród przedstawicieli firm transportowych pokazały, że poziom frachtów spada, a zarazem rośnie liczba upadłości. Według ubezpieczającej należności globalnej firmy Euler Hermes 2017 r. był kolejnym z dużym wzrostem liczby niewypłacalności w polskich firmach transportowych: w porównaniu z poprzednim rokiem zwiększyły się one o 43 proc., podczas gdy w 2016 r. liczba niewypłacalnych firm zwiększyła się w porównaniu z 2015 r. o 49 proc. – Dla wielu polskich firm transportowych, które zbudowały swoją potęgę po wejściu Polski do Unii Europejskiej na niskich kosztach, nowe regulacje mają fundamentalne znaczenie i mogą znacząco wpłynąć na ich działalność, a nawet – w przypadku firm mniejszych – stanowić o ich przetrwaniu – twierdzi Tomasz Starus, członek zarządu ds. oceny ryzyka w Euler Hermes. Jego zdaniem nowe regulacje w przepisach międzynarodowego transportu dotyczące stawek minimalnych, a także rosnąca ilość zagranicznych kontroli będą w niedalekiej perspektywie dodatkowo obciążać polskich przedsiębiorców.

REKLAMA: Sprawdzone rozwiązania telematyczne - sprawdź Vehicle Tracking

Transport
Koleje Dużych Prędkości w ramach CPK zbudują polskie firmy
Transport
Czy Dreamlinerami można latać bezpiecznie? Boeing w ogniu pytań
Transport
Boom na rynku rowerów. Coraz większą popularnością cieszą się elektryczne
Transport
Prezes Lufthansy pod specjalnym nadzorem
Transport
Ukraińcy polecą dla Wizz Aira