Z liczących się europejskich przewoźników jako pierwsze wystartowały Turkish Airlines, po nich Lufthansa. Teraz ekspansję zapowiadają British Airways. LOT jeszcze w ubiegłym roku wystąpił o prawo wykonywania połączeń na trasie Warszawa-Teheran, ale Irańczycy takiego zezwolenia jeszcze nie dali. Dla linii lotniczych to wspaniały kierunek — Irańczycy mają słabą ofertę transportową, a ruch jest głównie wysokopłatny - biznesowy.
Zamawiając kilkadziesiąt samolotów jeszcze w styczniu Iran chciał udowodnić, że zamierza szybko nadgonić lotnicze zapóźnienie spowodowane sankcjami. Irańczycy nie ukrywają również, że zamierzają szybko rozbudować swoje dwa stołeczne lotniska w nowe bliskowschodnie centra przesiadkowe.
- To nasze historyczne dziedzictwo. Zawsze byliśmy centrum komunikacyjnym dla regionu - mówił Abbas Achuni, irański minister transportu. W zamyśle ma zbudowanie wielkiego hubu transportowego, które rywalizowałoby z Dubajem, Dauhą i szybko rosnącym Abu Zabi.
- Nie wiem jak będzie z tym centrum, ale IranAir z pewnością szybko stanie się uczestnikiem wielkiego bliskowschodniego centrum transportowego, jakie zbudowały Emirates, Qatar Airways i w mniejszym stopniu Turkish Airlines - uważa Peter Harbison, prezes analitycznej firmy transportu lotniczego CAPA Aviation. Jego zdaniem potrzeba tylko kilku lat, by taki scenariusz mógł się spełnić. - Za 10 lat Iran zaskoczy wszystkich - uważa Harbison. Ten kraj w tej chwili liczy 80 mln obywateli.
Sami Irańczycy nie obawiają się zagranicznej konkurencji. - Irańczycy i tak jeszcze przez lata będą woleli wybrać IranAir - mówi szef narodowego przewoźnika - Farhad Parvaresh.