Desperat, który na samochodzie kierowcy uporczywie parkującego na trawniku przed blokiem nakleił nalepkę z symbolem męskiego przyrodzenia, został ukarany grzywną w kwocie 1000 zł. A parkujący w niedozwolonym miejscu nie poniósł żadnej odpowiedzialności.
Gdy straż miejska nie przyjeżdża
Nie ma miejsc, gdzie samochody nie parkują. Przejścia dla pieszych, chodniki przed bramami wjazdowymi czy trawniki pod blokami. Zwracanie uwagi nie przynosi rezultatu, a skuteczność straży miejskiej i policji często też jest wątpliwa i na interwencję niejednokrotnie trzeba czekać parę godzin.
Ludzie coraz częściej zwalczają drogowe chamstwo na własną rękę. „Karny k... za złe parkowanie" i rysunek fallusa na nalepkach naklejanych nie samochody popularny sposób walki z nieprawidłowym parkowaniem.
Ten właśnie sposób zastosował człowiek, przed którego blokiem na wypielęgnowanym trawniku wielokrotnie parkował właściciel wielkiego SUVa. Kartki za wycieraczką z prośbą o nie niszczenie trawnika ani grzeczne zwracanie uwagi nie pomogło. Telefon na policję i do straży miejskiej również. Naklejenie nalepki z charakterystycznym symbolem przyniosło skutek, ale nie taki, jakiego oczekiwał zdesperowany mieszkaniec bloku. Sąd ukarał go wysoką grzywną, a kierowca SUVa nadal rozjeżdża trawnik.
Za co kara?
Sąd zastosował art. 107 kodeksu wykroczeń, który stanowi, że „kto w celu dokuczenia innej osobie złośliwie wprowadza ją w błąd lub w inny sposób niepokoi podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany". Przepis ten jest pojemny i można go zastosować do różnorakich zachowań. Jak się okazuje, także do oklejania samochodów „karnymi" nalepkami.