Po tym jak Uber stoczył batalię z nowojorskimi taksówkarzami, regulatorami rynku i własnymi kierowcami, nadszedł czas na konfrontację z rowerzystami świadczącymi usługi kurierskie na terenie metropolii. Nowojorskie zrzeszenie taksówkarzy - New York Taxi Workers Alliance, radzi „dwukołowym rozwozicielom" samoorganizację, gdyż Uber ma ochotę zdominować kolejną niszę rynkową.
- Jako nowicjusz byłem zachwycony ideą jazdy rowerem, lawirując między dziurami i doręczać dokumenty dla wielkich i wszechmogących – opowiada Hannington Dia, kurier i zapalony rowerzysta, który pracuje dla Ubera od 2015 roku.
- Zacząłem zarabiać niezłe pieniądze – 1000 dol. tygodniowo. Niestety od listopada po serii cięć kosztów dostaję o 40 proc. mniej – dodaje Dia.
Radny Nowego Jorku Brad Lander zauważa, że rowerowi gońcy doświadczają braku sprawiedliwości w narastającej obecnie „ekonomii biedy", która obejmuje nawet 1,3 mln ludzi pracujących na własny rachunek. Uber (wyceniany na 69 mld dol.) nie po raz pierwszy ma problem z regulatorami rynku czy też związkami zawodowymi z powodu „dumpingu płacowego" czy słabej ochrony socjalnej jego pracowników. Rowerowi kurierzy muszą zewrzeć szeregi, aby ich wysiłki były wysłuchane przez radę miasta a także przez New York Taxi Workers Alliance. Zrzeszenie taksówkarzy niedawno przeforsowało podwyżkę stawek przewozowych także dla kierowców Ubera, którzy powinni być traktowani jak pełnoetatowi pracownicy.
- Wspieraliśmy jak dotąd w poprawie jakości pracy sprzedawców fast-foodów lub pracowników myjni samochodowych, lecz teraz zwracamy uwagę na „wolnych strzelców" transportu, którzy mają prawo zarabiać na życie i mieć przywileje pracownicze – zaznacza Lander.