Tani przewoźnik zanotował w drugim kwartale stratę na poziomie ok. 645 mln dol. To o 14 proc. mniej niż w analogicznym okresie w ubiegłym roku. Przychody z kolei urosły w tym czasie ponad dwukrotnie z 800 mln dol. do 1,75 mld dol. – podało przedsiębiorstwo w swoim najnowszym komunikacie. Choć Uber wciąż jest firmą znajdującą się całkowicie w rękach prywatnych, zarząd zaczął niedawno podawać publicznie niektóre informacje finansowe spółki.

Kołem zamachowym dla wzrostu przychodów była rosnąca liczba przejażdżek, która zwiększyła się rok do roku o 150 proc. Najszybszy wzrost miał miejsce w krajach rozwijających się i wyniósł aż 250 proc., z kolei w państwach rozwiniętych złożono o 90 proc. więcej. Wartość kursów na całym świecie sięgnęła 8,7 mln dol., a więc dwukrotnie więcej niż w tym samym okresie rok wcześniej.

Firma podała również, że dysponuje teraz nieco mniejszą ilością gotówki – pod koniec drugiego kwartału posiadała jej 6,6 mld dol., względem 7,2 mld dol. w pierwszym kwartale.
Kierowcy w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii mieli natomiast okazję powiększyć swoje dochody dzięki napiwkom, które Uber wprowadził niedawno do swojej aplikacji w tych dwóch krajach. Od końca czerwca kierowcy otrzymali z tytułu napiwków łącznie ok. 50 mln dol. Uber zapowiada, że funkcja zostanie niebawem uruchomiona również na innych rynkach.

Czy są to pierwsze oznaki, że firma może w końcu wyjść na prostą? Być może, choć analitycy rynkowi patrzą na tę chwilową poprawę wyników z przymrużeniem oka. Uber wciąż zmaga się z kryzysem wizerunkowym po licznych skandalach, które zakończyły się odstąpieniem Travis Kalanick z pozycji prezesa firmy.