Nie wszyscy zamachowcy byli tak zdeterminowani jak Hayashi. Kenichi Hirose był 30-letnim doktorem fizyki na elitarnym Uniwersytecie Waseda, a teraz pomagał w produkcji śmiercionośnego gazu. On jednak nie miał w pełni „nieskażonego serca". Bał się, chciał uciec. „Zazdrościłem ludziom, którzy wychodzili z metra – opowiadał później. – Wmawiałem sobie jednak, że to jedyna droga do zbawienia. Nauczono nas, że ludzkie emocje wynikają z błędnego postrzegania rzeczywistości, że powinniśmy zwalczać nasze uczucia".
Ikuo Hayashi, były kardiolog, również okazał się mniej silnym wyznawcą, mimo że pięć lat wcześniej porzucił zawód i rodzinę, bo oddać swój majątek oraz życie ekspansywnej sekcie. W dniu ataku na metro miał 48 lat i resztki etyki zawodowej, dlatego punktualnie o godzinie 8 przekłuł tylko jedno opakowanie. Odnalazł w sobie makabryczny kompromis – z jednej strony przypomniał sobie, że miał ratować ludzi, a nie odbierać im życie, a z drugiej ufał szalonemu guru. Ikuo pełnił w sekcie funkcję ministra uzdrawiania i zajmował się oczyszczaniem serc kandydatów. Do tego celu służyły ceremonie zwane „wtajemniczeniami Chrystusa", podczas których kardiolog podawał nowym wiernym napoje z LSD, by oczyścić ich ze „złej wiedzy". Nie było to niczym wyjątkowym. Sam Shoko Asahara zażywał narkotyki w ogromnych ilościach. Potrzeby sekty w tym zakresie były tak wielkie, że miała własną wytwórnię LSD.
Toru Toyoda, zaledwie 27-letni fizyk, jeden z producentów sarinu, podobnie jak pozostali dostąpił najwyższego wtajemniczenia „ostatecznego zbawienia". Nie widział niczego złego w bezkrytycznym posłuszeństwie guru, ponieważ jako osoba dopuszczona do najbliższego kręgu mógł doświadczać telepatycznego kontaktu z Asaharą. Był zatem spokojny i metodycznie wykonywał zadanie.
Piątym zamachowcem był Masato Yokoyama, 31-letni absolwent fizyki stosowanej na Uniwersytecie Tokai. Wsiadł do pociągu linii Hibiya, zmierzającego do centrum Tokio. O umówionej godzinie przekłuł tylko jedną paczkę z sarinem i tym samym spowodował najmniejsze szkody na swoim odcinku.
Pociągi śmierci
Bezpośrednio w wyniku zamachu śmierć poniosło 12 osób. Jednak ofiar było i jest znacznie więcej. Około 6 tys. osób cierpi z powodu powikłań po kontakcie z sarinem. Najczęstszymi dolegliwościami są zaburzenia oddychania, uszkodzenia mózgu, wzroku i depresja. Sarin jest 26 razy groźniejszy od cyjanku. Błyskawicznie paruje, zadając okrutną śmierć. Znany od początku II wojny światowej, był produkowany na potrzeby armii niemieckiej, choć pierwotnie wynaleziono go podczas badań nad środkami insektobójczymi. Niemcy nie zdecydowali się użyć go przeciw aliantom z obawy przed rozpętaniem wojny na broń chemiczną. Po raz pierwszy na masową skalę został użyty przez Saddama Husajna w 1988 r. do wymordowania ok. 5 tys. Kurdów.
Sarin nie ma zapachu ani barwy, więc ofiary nie miały pojęcia, co się z nimi działo i skąd nadeszło zagrożenie. Pierwszymi oznakami zatrucia sarinem są zwężenie źrenic, ból gałek ocznych, skurcz oskrzeli połączony z kaszlem i dusznością, ból w klatce piersiowej i ślinotok. Następnie pojawiają się wymioty, bóle brzucha i biegunka. Chory przechodzi w stan krytyczny, bezwiedne oddaje mocz i stolec, początkowe drżenie całego ciała przeradza się w drgawki i porażenie mięśni. W fazie końcowej ofiara zatrucia zwykle zapada w śpiączkę, podczas której ulega uduszeniu w wyniku paraliżu mięśni oddechowych i serca.