Amerykanka grała w półfinale z Wiktorią Azarenko, to spotkanie miało też dać pogląd na moc powracającej do zawodu tenisistki z Białorusi. Wyszła na to, że Azarenka, choć wyraźnie się poprawia (pokazała to m. in. w meczu z Agnieszką Radwańską), jeszcze nie jest gotowa na największe wyzwania, przegrała 6:3, 2:6, 1:6.
Mecz miał wyraźny przełom: w drugim secie Wiktoria prowadziła 2:0, by za chwilę przegrać dziesięć gemów z rzędu. Odwrotu od porażki nie było. Ta sama para grała wcześniej w Indian Wells, wtedy Stephens wygrała w dwóch setach.
Tenisistka amerykańska może być pewna awansu do pierwszej dziesiątki świata, jej rywalka startująca dzięki dzikiej karcie (ranking 186. WTA), grająca dopiero w czwartym turnieju po narodzinach syna Leo, pojawi się w pierwszej setce klasyfikacji WTA.
W finale jest też Jelena Ostapenko, która zaczęła sezon bez rewelacji, ale zaczyna już przypominać tę bitną dziewczynę z kortów w Paryżu. Zwyciężyła w półfinale rewelację turnieju, amerykańską kwalifikantkę Danielle Collins 7:6 (7-1), 6:3.
Tenisistka z Łotwy w czerwcu skończy 21 lat i jest jedną z najmłodszych finalistek w Miami (młodsza była Azarenka w 2009 roku, gdy wygrywała tam pierwszy raz). Będzie od poniedziałku numerem, 4 na świecie.