Premiera wciąż była przekładana w czasie, dlatego wielu fanów prozy Gaimana myślało już, że skończy się klapą. Wielokrotne zmiany dat premier zazwyczaj nie wróżą dobrze. Tymczasem po pierwszych odcinkach, które w końcu pokazała amerykańska stacja telewizyjna Starz okazało się, że jest inaczej, a serial można określić jako spełnienie i sukces.
Produkcja tak bardzo spodobała się widzom i recenzentom, że już zapadła decyzja o dalszych odcinkach. Bo jak mówi sam Neil Gaiman - autor powieściowego pierwowzoru, współscenarzysta serialu, a także jego producent - pierwszy sezon "American Gods" wyczerpuje zaledwie jedną trzecią fabuły powieści.
"Amerykańscy bogowie" wydani przez Gaimana w 2001 r. opowiadają o odsiadującym wyrok drobnym przestępcy imieniem Cień (Ricky Whittle), który na kilka dni przed zwolnieniem warunkowym dowiaduje się, że zmarła jego żona. Podczas podróży na pogrzeb poznaje tajemniczego Pana Wednesdaya (Ian McShane), który wprowadza go krok po kroku w fantastyczny świat tytułowych bogów. Istot, które podobnie jak w dawnych mitologiach, walczą ze sobą i zawierają sojusze, ale robią to na tle współczesnej Ameryki. Poszczególne postacie stanowią mieszankę bóstw z mitologii nordyckiej, greckiej, hinduskiej, słowiańskiej, egipskiej z dodatkiem amerykańskiej popkultury. Powieść przyniosła międzynarodową popularność Gaimanowi. Dziś uchodzi za jednego z najważniejszych twórców fantastyki odwołującej się do mitologii. Jego ostatnia książka ukazała się w Polsce na wiosnę 2017 r. i nosi tytuł "Mitologia nordycka".
Trudno nie przyznać, że serial jest niezwykle widowiskowy. Począwszy od prologu w pierwszym odcinku, gdy Wikingowie przybywają do Ameryki, a kończąc na współczesnych fantastyczno-kryminalnych losach Cienia "pracującego" dla Mr. Wednesdaya, który okazuje się być Odynem. Walka toczy się pomiędzy dawnymi a nowymi bogami. Nowi - tytułowi amerykańscy bogowie - są zanurzeni w cyfrowych technologiach, narkotykach i gadżetach. Dawni to wyznawcy starej szkoły. Też nie stronią od przemocy i używek, ale w bardziej tradycyjnym wydaniu. Rozgrywki między bogami przypominają porachunki mafijne, a w kolejnych scenach nie brakuje przemocy, erotyki oraz wulgaryzmów.
Za ostateczny ekranowy efekt odpowiedzialny jest Bryan Fuller, który w dorobku ma dwa popularne seriale: "Herosi" oraz "Hannibal". Kto widział choć jeden odcinek tych produkcji, ten pozna rękę 47-letniego amerykańskiego producenta. A to za sprawą charakterystycznej koncepcji wizualnej, którą wypracował Fuller. Jej próbkę można zobaczyć choćby w zwiastunie serialu.