Kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem ciągnęła się dyskusja wśród użytkowników urządzeń z logo nadgryzionego jabłka, czy aby Apple nie spowalnia starszych iPhone'ów. W końcu producent przyznał się do tego, że aktualizacje oprogramowania faktycznie spowalniają smartfony. Apple poinformowało, że robi tak w celu ochrony baterii i działa w ten sposób na korzyść użytkowników. Komunikat Apple wydało jednak dopiero wtedy, gdy testy Geekbench udowodniły, że po aktualizacjach oprogramowania faktycznie dochodzi do zmniejszenia wydajności w iPhone'ach 6S i 7.
Wielu użytkownikom nie podoba się nie tylko to, że producent obniża wydajność urządzeń, ale także (a może nawet przede wszystkim) fakt, że Apple zatajało informację o takich działaniach. Nie wszyscy również wierzą, że powodem działań firmy z Cupertino była troska o dobro użytkowników. Nic więc dziwnego, że w USA zaczynają pojawiać się pozwy przeciwko Apple.
Tylko w zeszłym tygodniu pozwy złożono w sądach federalnych w Illinois, Los Angeles i Północnej Kalifornii. W tym tygodniu złożono pozew w brooklyńskim sądzie – powodowie z Brooklynu, New Jersey i Florydy stwierdzają w nim, że Apple nieuczciwie ukrywało przed konsumentami fakt, że spowalnia telefony, a konsumentom, którzy szukali pomocy w Apple Store sugerowano rozwiązanie problemu poprzez zakup nowego modelu iPhone'a.
- Ludzie są sfrustrowani faktem, że ich iPhone'y zwalniają tak bardzo. Nie mogli wysłać smsów czy otworzyć poczty, a Apple zamiast powiedzieć użytkownikom, że mogą wymienić baterię proponowało zakup nowszego modelu – powiedziała „New York Post" adwokatka powodów Mellisa Emert.
Wcześniejsze pozwy są podobne. Mieszkaniec Los Angeles zarzuca Apple świadomie działanie mające na celu wymuszenie kupna nowego urządzenia, a pozew zbiorowy z Illinois zarzuca Apple łamanie etyki biznesowej i łamanie praw konsumentów.