O rozpoczęciu testów nad nowym narzędziem służącym do wykrywania nieprawdziwych wiadomości Facebook informował w grudniu ubiegłego roku. Najpierw miało ono być dostępne tylko dla użytkowników w Stanach Zjednoczonych. Teraz korzystać z niego będą mogli również internauci na terenie Niemiec. Do przyspieszenia firmy z uruchomieniem tej funkcji za oceanem przyczyniły się obawy niemieckiego rządu o to, że zalew fałszywych informacji w mediach społecznościowych może wpłynąć na wyniki zbliżających się wyborów prezydenckich. Na Facebooka spadła również w ostatnim czasie ostra krytyka o to, że nie podjął on dostatecznych środków, by zahamować rozprzestrzenianie się nieprawdziwych informacji w trakcie ubiegłorocznych wyborów w Stanach Zjednoczonych.

Jak to działa? Każdy użytkownik Facebooka może dzięki narzędziu zgłosić fałszywą informację do serwisu. Zostaje ona następnie odesłana niemieckiej organizacji Correctiv, zajmującej się weryfikacją treści w internecie. Jeśli zostanie stwierdzona nieprawdziwość, post będzie oznaczony jako „zakwestionowany” i zostanie załączone do niego wyjaśnienie. Użytkownicy portalu, którzy będą próbowali go udostępnić, otrzymają ostrzeżenie.

Kary dla autorów nieprawdziwych treści mają natomiast być srogie. Niemiecki minister sprawiedliwości Heiko Mass zaznaczył, że sprawcy mogą otrzymać nawet karę pozbawienia wolności do 5 lat. Berlin poinformował również w ubiegłym miesiącu, że zamierza wprowadzić nowe regulacje, zgodnie z którymi obarczy Facebooka grzywną w wysokości 500 tys. euro za każde fałszywe informacje rozprzestrzeniane na portalu.

- Fałszywe wiadomości stanowią zagrożenie dla kultury naszej debaty publicznej – podkreślił Heiko Mass w rozmowie z niemiecką gazetą Welt Am Sonntag. Dodał, że nie tylko rządy, ale i same media społecznościowe powinny czuć się w obowiązku zaprzestać tej nagannej praktyki. – W interesie Facebooka nie leży to, że platforma jest wykorzystywana do rozprzestrzeniania kłamstw i nienawiści. Treści kryminalne powinny być usuwane z chwilą, kiedy zostaną one zgłoszone. Serwisy muszą ułatwić użytkownikom informowanie o nich.

Jako największe zagrożenie dla zbliżającej się kampanii prezydenckiej niemiecki rząd uważa wpływy z Rosji po tym, jak amerykańskie służby wywiadowcze doniosły o próbie włamania się przez rosyjskich hakerów do danych partii demokratycznej podczas kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych. Kanclerz Angela Merkel ostrzegała ostatnio, że zarówno ataki hakerów, jak i krążące w internecie nieprawdziwe informacje mogą odegrać istotną rolę w nadchodzących wyborach prezydenckich. Jak zauważa Hannah Thoburn z amerykańskiego think-tanku Hudson Institute, to właśnie Niemcy mogą okazać się największym celem ataków rosyjskich hakerów w tym roku, ponieważ wielu Rosjan chciałoby usunięcia Merkel z władzy.