„Breakout" Wojciecha Tomczyka: Z ironią o współczesności

W poniedziałek w Teatrze Telewizji o 21.25 – „Breakout" Wojciecha Tomczyka. Sztuka stawia wiele ważnych pytań.

Aktualizacja: 18.09.2016 19:13 Publikacja: 18.09.2016 17:10

Foto: materiały prasowe

Dotyczą one współczesności i naszej dzisiejszej kondycji. Jak mówił „Rzeczpospolitej" (8.08.2016) autor sztuki: „Opowiada ona o niecodziennych chwilach, które przytrafiają się każdemu – kiedy nasze życie wyskakuje z utartych kolein. Najbardziej podoba mi się tłumaczenie, że break-out oznacza ucieczkę z więzienia. W dzisiejszym świecie każdy z nas miewa takie break-outy, kiedy czas się zatrzymuje. To może być radosne czy dramatyczne doświadczenie albo jak w sztuce: chwilowe odłączenie od cywilizacji".

Fabuła sztuki jest prosta: do prowincjonalnej mieściny przyjeżdża na spotkanie autorskie modny pisarz Konrad Brzeski (Bartosz Opania). Kiedy po spotkaniu z widzami i udzieleniu wywiadu Zuzie (Barbara Garstka) chce wracać – okazuje się, że popsuł się jego sportowy samochód. Musi zostać, choć wcale nie chce. Pomocy udziela mu Mechanik (Zbigniew Zamachowski), a przedłużający się czas oczekiwania wypełniają rozmowy z Zuzą i Niną (Weronika Nockowska).

Zbigniew Zamachowski, grający Mechanika ubranego w nieskazitelnie biały, elegancki strój i będącego najbardziej zagadkową postacią tej opowieści, mówi:

– Aż nie chcę nazywać uosobieniem kogo jest grana przeze mnie postać, bo wyszłoby, że anioła, Pana Boga albo przeznaczenia. Więc lepiej – jest jasną postacią. I mam nadzieję, że wystarczająco dużo Mechaników jest na tym świecie, żeby całkiem nie zwariował. Na pytanie, o czym jest „Breakout", nie odpowiem, może tylko tyle, że czytając tekst, często się uśmiechałem, bo lubię mądre, subtelne poczucie humoru. Pojawiający się w sztuce pomysł tweetowania dekalogu i usuwania niewygodnych z niego przykazań uważam za odważny, acz interesujący.

– Wcale nie uważam, by Mechanik był bardziej pozytywną postacią niż Pisarz – nie zgadza się Bartosz Opania. – Myślę, że nawet taki kabotyn – jak grana przeze mnie postać – to widzi. I chociaż Pisarz jest człowiekiem kłamliwym, to jednak i słowa prawdziwe z jego ust padają – na przykład – o Polsce, o tym, że się jej jednak trochę wstydzimy. „Breakout" opowiada też o tym, że w dzisiejszym świecie zawłaszczamy wszystko, że z wybitnych dzieł potrafimy zrobić – jak to się ładnie dziś pisze – adaptacje. I uznać za swoje, oczywiście. Tak jak stało się w przypadku książki, pod której autorstwem podpisał się mój bohater – nikt nie widzi problemu, bo wszyscy tak robią. A to przecież kradzież. Wielu prezenterów telewizyjnych operuje sformułowaniem: „ktoś kiedyś powiedział". Ale przecież to ktoś konkretny powiedział. Teraz każdy jest swoim własnym bohaterem na portalach społecznościowych. Wszyscy piszemy książki, bo – wszyscy mamy prawo pisać książki. Wszyscy opowiadamy o sobie. Każdy może dręczyć innych swoim talentem bądź jego brakiem – nawet aktorzy przez pięć godzin każący podziwiać się widzom w teatrze. Jakim prawem? A i tak, już poszliśmy dalej...

Spektakl został zrealizowany w plenerach (zdjęcia – Waldemar Szmidt), ale sceneria wymyślona przez Katarzynę Sobańską i Marcela Sławińskiego nie odnosi się do realiów. Jego akcja mogłaby się toczyć wszędzie i nigdzie.

– Najważniejsza jest w tej sztuce wielowymiarowość tekstu – uważa Ewa Pytka, reżyserka. – Z jednej strony ma on strukturę szkatułkową i można doszukiwać się w nim analogii do znanych dzieł literackich, a z drugiej – jest niezwykle współczesny. Żyjemy w ciekawych czasach, w których z wielką siłą powracają odwieczne, ale niezmiennie kluczowe tematy dotyczące prawdy, przyzwoitości. Zastanawiamy się, czy każda zbrodnia spotyka się z karą. Na ile człowiek jest kowalem swojego losu i bierze odpowiedzialność za czyny, a na ile może i czy w ogóle może – zwalić wszystkie swoje niemożności na okoliczności, historię. Ile w nas silnej woli podążania własną drogą, a na ile pozwalamy skusić się jakąś obiecującą okazją, która ma stać się przepustką do raju. Jak wpływa na nas brak jasnych granic, gdy podejmujemy decyzje. W jaki sposób nasze sumienie zaczyna być coraz bardziej pojemne i czy w ogóle to widzimy?... Tych pytań jest bardzo wiele i na pewno każdy odnajdzie wśród nich i takie, które jego dotyczą. Nie oznacza to jednak – zaznaczam – ponurej, smętnej opowieści.

Na pytanie, dlaczego warto obejrzeć ten spektakl, reżyserka odpowiada:

– To sztuka dla ludzi czytających ze zrozumieniem, mających poczucie humoru i zainteresowanych tym, co dzieje się teraz. W przeżywanym dziś wielkim chaosie w każdym niemal fragmencie naszego życia, w którym wypadki toczą się szybko – często działanie wyprzedza myślenie. W kulturze zatem nadzieja – zdarzenia przefiltrowane przez wyobraźnię autora, tradycje literackie – potrafią budować pewnego rodzaju niezbędny dystans. Przez groteskę, ironię i autoironię, jaką posługuje się Tomczyk, możemy się czegoś więcej dowiedzieć o sobie, pomyśleć o czasach, w jakich żyjemy. Ta tragikomedia została na tyle inteligentnie napisana, że daje też szansę na zbudowanie pewnej uniwersalności i że dzięki temu może być interesująca dla widza także za dekadę.

Dotyczą one współczesności i naszej dzisiejszej kondycji. Jak mówił „Rzeczpospolitej" (8.08.2016) autor sztuki: „Opowiada ona o niecodziennych chwilach, które przytrafiają się każdemu – kiedy nasze życie wyskakuje z utartych kolein. Najbardziej podoba mi się tłumaczenie, że break-out oznacza ucieczkę z więzienia. W dzisiejszym świecie każdy z nas miewa takie break-outy, kiedy czas się zatrzymuje. To może być radosne czy dramatyczne doświadczenie albo jak w sztuce: chwilowe odłączenie od cywilizacji".

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Teatr
Zagrożone sceny. Czy wyniki wyborów samorządowych uderzą w teatry