33. urodziny Teatru Witkacego

„Operetka" w reżyserii Andrzeja Dziuka i fragmenty ważniejszych spektakli Teatru Witkacego uświetniły 33. urodziny zakopiańskiej sceny.

Aktualizacja: 27.02.2018 19:36 Publikacja: 27.02.2018 17:33

Zespół Teatru Witkacego emanuje świeżością i dynamiką

Zespół Teatru Witkacego emanuje świeżością i dynamiką

Foto: Teatr Witkacego

Starsi niż wolna Polska, a ciągle razem, zaprzyjaźnieni ze sobą i z coraz szerszą grupą teatromanów starszych, pamiętających ich początki, i młodych. Tak można podsumować jubileusz sceny na zakopiańskich Chramcówkach kierowanej od początku przez Andrzeja Dziuka, pomysłodawcę, reżysera i dyrektora.

Weszli do polskiego teatru jak burza w ponurych latach 80., kiedy państwowym instytucjom brakowało świeżej krwi. Byli rewelacją na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych, pokazując „Króla Edypa" i „Cabaret Voltaire". W tych tytułach wyrażał się zróżnicowany profil artystyczny zespołu rozpięty pomiędzy tradycją i rytuałem odświeżonym z perspektywy XX-wiecznych reformatorów teatru a surrealizmem, dadaizmem oraz niekonwencjonalnie i niekomercyjnie pojmowanym kabaretem. Nad wszystkim zaś czuwał Witkacy, legenda Zakopanego, patron teatru i wystawiany w nim autor.

W przygotowanym na jubileusz spektaklu „33/Witkacy" można było zobaczyć fragmenty najważniejszych przedstawień, takich jak „Dr Faustus", „Sonata b", „Witkacy-Autoparodia", „Medea", „Barabasz", a także „Człapówki-Zakopane" według Andrzeja Struga.

Rewelacyjnie w jubileusz 33-lecia wpisała się „Operetka" Gombrowicza wkomponowana w przestrzeń dawnej sali balowej zakładu wodoleczniczego doktora Chramca.

Niczym duchy arystokratycznego balu wpływają w powolnych i majestatycznych piruetach na parkiet Prezes, Generał, Markiza oraz Książę (Jacek Zięba-Jasiński) i Księżna Himalaj (Dorota Ficoń). W scenografii Jacka Staniszewskiego kołują między publicznością, siedzącą amfiteatralnie po dwóch przeciwległych stronach sali. Oglądamy taniec w zaklętym kręgu, który odgrywają wyższe sfery znudzone sobą, własnymi pozami, gestami, wymownie pozamykane w barwnych i kunsztownych kostiumach niczym w warowniach starego porządku.

Ten świat pokazany jest z operetkową ironią i wdziękiem, zgodnie z gombrowiczowską frazą, że salonowa rozmowa co prawda toczy się swobodnie, ale nie wiadomo, o czym się mówi. Hrabia Szarm (Piotr Łakomik) i Baron Firulet (Dominik Piejko) licytują się w snobistycznym „gresejowaniu" i miłosnych podbojach. Wszyscy są znudzeni jak Profesor-marksista (Krzysztof Wnuk), który wymownie pointuje swój stan powtarzającym się jak refren „rzyg, rzyg".

Wiele o kulisach tego świata dowiadujemy się z rozmów gospodarzy zamku Himalaj. Z rezygnacją przyznają, że podział na klasy wyższe i niższe jest czysto umowny, bo „dupę" wszyscy mają taką samą, a twarze arystokratów czasami mają nawet gorszy wygląd. Arystokraci mogą być też malowani, jak hrabia Hufnagiel (Andrzej Bienias), u którego lokaje rozpoznają swojską „Jóźkową nogę".

Perspektywę odświeżenia sytuacji i skonfrontowania się z przyszłością daje przybycie Mistrza Fiora (Marek Wrona), który przygotowuje bal z kreacjami przyszłości.

Nie byłoby sukcesu tego spektaklu, gdyby nie choreografia Anity Podkowy i kompozycje Jerzego Chruścińskiego wykonywane przez kompozytora i jego zespół. Poczynając od dynamicznej uwertury – tworzą ramy operetkowej konwencji. Finał z Albertynką-cud dziewczynką (Emilia Nagórka) współgra nie tylko z Gombrowiczowską ideą powrotu do naturalności, ale także z kondycją aktorów zakopiańskiego teatru. Bo chociaż we włosach możemy zobaczyć ślady siwizny – końcowe punkowe pogo emanuje młodością. Przypomina perpetuum mobile i jest fundamentalną wartością zespołu.

Starsi niż wolna Polska, a ciągle razem, zaprzyjaźnieni ze sobą i z coraz szerszą grupą teatromanów starszych, pamiętających ich początki, i młodych. Tak można podsumować jubileusz sceny na zakopiańskich Chramcówkach kierowanej od początku przez Andrzeja Dziuka, pomysłodawcę, reżysera i dyrektora.

Weszli do polskiego teatru jak burza w ponurych latach 80., kiedy państwowym instytucjom brakowało świeżej krwi. Byli rewelacją na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych, pokazując „Króla Edypa" i „Cabaret Voltaire". W tych tytułach wyrażał się zróżnicowany profil artystyczny zespołu rozpięty pomiędzy tradycją i rytuałem odświeżonym z perspektywy XX-wiecznych reformatorów teatru a surrealizmem, dadaizmem oraz niekonwencjonalnie i niekomercyjnie pojmowanym kabaretem. Nad wszystkim zaś czuwał Witkacy, legenda Zakopanego, patron teatru i wystawiany w nim autor.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Teatr
Kamienica świętuje 15. urodziny!
Teatr
„Wyprawy pana Broučka”: Czech, który wypił za dużo piwa
Teatr
Nie żyje Alicja Pawlicka. Aktorka miała 90 lat
Teatr
Łódź teatralną stolicą Polski. Wkrótce Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych
Teatr
Premiera „Schronu przeciwczasowego”. Teatr nie jest telenowelą