Jan Klata o inscenizacji „Miarki za miarkę" Szekspira w Pradze

Reżyser mówi Jackowi Cieślakowi o swej inscenizacji bardzo aktualnej „Miarki za miarkę" Szekspira w Pradze.

Aktualizacja: 27.01.2018 20:26 Publikacja: 25.01.2018 17:00

Jan Klata o inscenizacji „Miarki za miarkę" Szekspira w Pradze

Foto: Divadlo Pod Palmovkou, Martin Spelda

Rzeczpospolita: Powiedział pan, że szekspirowska „Miarka za miarkę" jest utworem idealnym na nasze czasy. Dlaczego?

Jan Klata: To tekst, który mówi o manipulacji władzy, o relacji pomiędzy męską a żeńską częścią społeczeństwa, o okrucieństwie prawa ingerującego w najbardziej intymne sfery życia osobistego oraz o granicach przebaczenia. „Miarka za miarkę" jest potwornie mroczna, na wskroś przenikliwa, a jednocześnie zabawna, przerażająco śmieszna. Cóż, od jakiegoś czasu nie mogę się oprzeć wrażeniu, że granice pomiędzy tym, co groteskowe, a tym, co śmiertelnie poważne, coraz trudniej uchwycić.

Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać?

Tak. Bez względu na to, czy znajdujemy się w Anglii, w Polsce, w Czechach czy w Wiedniu.

Szekspir napisał sztukę, która rozgrywa się w Wiedniu.

Umieścił sztukę w bliżej nieokreślonym katolickim kraju, ponieważ nie mógł opowiedzieć wprost o Anglii i o tym, jakie prawo angielscy purytanie mieli narzucić wszystkim poddanym króla Jakuba Stuarta.

Purytanie wszędzie są tacy sami.

Chcą przymusowo porządkować życie innych, dla ich wiecznego dobra, oczywiście. Na co Szekspir odpowiada: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą". Przypomnijmy, że król Jakub I zlecił najsłynniejsze tłumaczenie Biblii na angielski i był zainteresowany, czy można poprzez prawo próbować ulepszać ludzi, czy też tylko eliminować zło. Szekspir odniósł się do tego sztuką umieszczoną w Wiedniu, którym rządzi książę o typowo austriackim imieniu Wincencjo. Z niejasnych powodów zrzeka się władzy na rzecz Angela, krystalicznie czystego, prawego purytanina, i znika, obwieszczając, że udaje się do Polski. Tymczasem Angelo postanawia uzdrowić społeczeństwo, nagle bezwzględnie egzekwując absolutnie drakońskie prawa, służące regulacji życia seksualnego obywateli.

Dodajmy, że za czasów Wincencja rozszalała się korupcja.

Władza się zużyła sprawowaniem władzy, cóż – bywa. Kraj był w chaosie po kilkunastu latach rządów poprzedniej ekipy. Nowe rządy odkurzyły stare prawa, a pierwszą ofiarą jest Claudio skazany za stosunki pozamałżeńskie, co prawda z ukochaną narzeczoną, niemal żoną, ale bez odpowiedniego sakramentu. Kochają się, ona jest w ciąży, ale prawo zostało naruszone. Claudio zostaje skazany na śmierć, co ma być sztandarowym przykładem działalności nowych rządów. Społeczeństwo jest w szoku, a do Angela przychodzi piękna Izabela, by prosić o uniewinnienie. Niezłomny Angelo zakochuje się w niej. Problem polega na tym, że ona jest siostrą mężczyzny skazanego na śmierć za rozwiązłość i do tego zakonnicą. Mamy szansę przekonać się, czy purytański Angelo stosuje wobec siebie te same drakońskie zasady co wobec innych. Nie zdradzę chyba zbyt wiele, ujawniając, że w rezultacie pada propozycja ułaskawienia za seks, a książę Wincencjo udawał tylko, że zrezygnował z władzy na zawsze, i w przebraniu mnicha intryguje za plecami Angela. Jako spowiednik, oczywiście, bo mamy do czynienia z sojuszem władzy i ołtarza. Zaskakujące, prawda?

Czy nie stworzył pan czasem kalki opowieści o współczesnej Polsce?

Wiernie przytaczam fabułę szekspirowskiej sztuki z początku XVII wieku. Można podać wiele powodów rezygnacji księcia z władzy. Metafizyczna podpowiada, że Książę-Bóg poddaje próbie Angela-Hioba. Technologia sprawowania władzy podpowiada, że książę postanowił wyczyścić swoją polityczną hipotekę, by powrócić do kraju na białym koniu. Niezwykle interesujące są relacje damsko-męskie. Fascynujące, w jak męskim świecie żyjemy. To mężczyźni wciąż reglamentują seksualność, wyznaczając granice tego, co jest, a co nie jest dozwolone w sferze intymnej. Interesuje mnie też kwestia wspólnoty ufundowanej na prawie boskim, a także teokratyczny cień stanowionego prawa i wynikające z tego napięcia. Intrygujące jest to, że niezmiennym patentem na inwigilację jest mnisi habit, instytucja zakonnika i spowiedzi, ewoluująca technologicznie w praktyczną wszechwiedzę władzy o obywatelach. Coraz bardziej aktualne jest pytanie dotyczące tego, kiedy wszechwiedząca władza pozwala nam zbłądzić, przymyka oko, a kiedy karze bezwzględnie. Ale jest też pytanie, co jednostka robi ze swoją wolnością w ramach społeczeństwa konsumpcyjnego żyjącego bez głębszego sensu i umiaru.

Czy ludzie pokroju Angelo są hipokrytami, czy zaczynają ulegać pokusom w sposób zaskakujący ich samych?

Angelo, jak samo imię wskazuje, jest aniołem. W czasach Szekspira miało to dodatkowe znaczenie, ponieważ najpopularniejsza wówczas w obiegu złota moneta nazywała się właśnie angel, od Archanioła Michała na awersie. Nowy namiestnik ma naprawdę wielki problem: zakochując się, przeżywa wewnętrzny konflikt, rozdarty pomiędzy prawami, które przywrócił, i emocjami, które nimi zawładnęły. Przywracając dawne prawa, od razu padł ich ofiarą. Angelo staje się aniołem upadłym. Inspiracja Szekspira jest biblijna: „Przeto nie możesz wymówić się od winy, człowiecze, kimkolwiek jesteś, gdy zabierasz się do sądzenia. W jakiej bowiem sprawie sądzisz drugiego, w tej sam na siebie wydajesz wyrok, bo ty czynisz to samo, co osądzasz". Skuteczność stanowienia prawa, jego funkcjonowanie w społeczeństwie to mój konik już od dawna, studiowałem prawo, co prawda, nie tam, gdzie prezydent Duda, bo na UW, no i krócej.

Czy ma znaczenie, że po odejściu ze Starego Teatru wystawia pan spektakl na obczyźnie? A może na wygnaniu?

Nie przesadzajmy. Lubię pracować za granicą, jestem ciekawy nowych artystycznych doświadczeń, pracowałem od Madrytu do Moskwy, z aktorami kilkunastu narodowości. Mniej więcej jedną trzecią spektakli wyreżyserowałem poza Polską. Na pewno nie jest tak, że zrobiłem spektakl poza ojczyzną, bo nie mam możliwości pracować w kraju. Nawet wicepremier Gliński zapewniał publicznie, że nie zabrania mi reżyserowania w Polsce. Oczywiście, zobaczymy, jak będzie po wyborach samorządowych. Po premierze w Pradze wracam na łono podniesionej z kolan ojczyzny i jadę do Teatru Polskiego w Poznaniu, gdzie Maciej Nowak zaproponował mi wyreżyserowanie „Wielkiego Fryderyka" Adolfa Nowaczyńskiego, a Jan Peszek zaszczycił mnie, przyjmując rolę tytułową. Proszę nie pytać, jak będzie wyglądać korona króla.

Jan Klata (1973), jeden z najważniejszych polskich reżyserów teatralnych. Do czerwca 2017 roku był dyrektorem Narodowego Starego Teatru w Krakowie. Wyreżyserował m.in. „Hamleta", „Transfer!", „Trylogię", „Króla Ubu", „Wroga ludu", „Wesele". Premiera „Miarki za miarkę" w Divadle Pod Palmovkou w najbliższą sobotę. Na zdjęciu: podczas próby w Pradze.

Rzeczpospolita: Powiedział pan, że szekspirowska „Miarka za miarkę" jest utworem idealnym na nasze czasy. Dlaczego?

Jan Klata: To tekst, który mówi o manipulacji władzy, o relacji pomiędzy męską a żeńską częścią społeczeństwa, o okrucieństwie prawa ingerującego w najbardziej intymne sfery życia osobistego oraz o granicach przebaczenia. „Miarka za miarkę" jest potwornie mroczna, na wskroś przenikliwa, a jednocześnie zabawna, przerażająco śmieszna. Cóż, od jakiegoś czasu nie mogę się oprzeć wrażeniu, że granice pomiędzy tym, co groteskowe, a tym, co śmiertelnie poważne, coraz trudniej uchwycić.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę