Wiernie przytaczam fabułę szekspirowskiej sztuki z początku XVII wieku. Można podać wiele powodów rezygnacji księcia z władzy. Metafizyczna podpowiada, że Książę-Bóg poddaje próbie Angela-Hioba. Technologia sprawowania władzy podpowiada, że książę postanowił wyczyścić swoją polityczną hipotekę, by powrócić do kraju na białym koniu. Niezwykle interesujące są relacje damsko-męskie. Fascynujące, w jak męskim świecie żyjemy. To mężczyźni wciąż reglamentują seksualność, wyznaczając granice tego, co jest, a co nie jest dozwolone w sferze intymnej. Interesuje mnie też kwestia wspólnoty ufundowanej na prawie boskim, a także teokratyczny cień stanowionego prawa i wynikające z tego napięcia. Intrygujące jest to, że niezmiennym patentem na inwigilację jest mnisi habit, instytucja zakonnika i spowiedzi, ewoluująca technologicznie w praktyczną wszechwiedzę władzy o obywatelach. Coraz bardziej aktualne jest pytanie dotyczące tego, kiedy wszechwiedząca władza pozwala nam zbłądzić, przymyka oko, a kiedy karze bezwzględnie. Ale jest też pytanie, co jednostka robi ze swoją wolnością w ramach społeczeństwa konsumpcyjnego żyjącego bez głębszego sensu i umiaru.
Czy ludzie pokroju Angelo są hipokrytami, czy zaczynają ulegać pokusom w sposób zaskakujący ich samych?
Angelo, jak samo imię wskazuje, jest aniołem. W czasach Szekspira miało to dodatkowe znaczenie, ponieważ najpopularniejsza wówczas w obiegu złota moneta nazywała się właśnie angel, od Archanioła Michała na awersie. Nowy namiestnik ma naprawdę wielki problem: zakochując się, przeżywa wewnętrzny konflikt, rozdarty pomiędzy prawami, które przywrócił, i emocjami, które nimi zawładnęły. Przywracając dawne prawa, od razu padł ich ofiarą. Angelo staje się aniołem upadłym. Inspiracja Szekspira jest biblijna: „Przeto nie możesz wymówić się od winy, człowiecze, kimkolwiek jesteś, gdy zabierasz się do sądzenia. W jakiej bowiem sprawie sądzisz drugiego, w tej sam na siebie wydajesz wyrok, bo ty czynisz to samo, co osądzasz". Skuteczność stanowienia prawa, jego funkcjonowanie w społeczeństwie to mój konik już od dawna, studiowałem prawo, co prawda, nie tam, gdzie prezydent Duda, bo na UW, no i krócej.
Czy ma znaczenie, że po odejściu ze Starego Teatru wystawia pan spektakl na obczyźnie? A może na wygnaniu?
Nie przesadzajmy. Lubię pracować za granicą, jestem ciekawy nowych artystycznych doświadczeń, pracowałem od Madrytu do Moskwy, z aktorami kilkunastu narodowości. Mniej więcej jedną trzecią spektakli wyreżyserowałem poza Polską. Na pewno nie jest tak, że zrobiłem spektakl poza ojczyzną, bo nie mam możliwości pracować w kraju. Nawet wicepremier Gliński zapewniał publicznie, że nie zabrania mi reżyserowania w Polsce. Oczywiście, zobaczymy, jak będzie po wyborach samorządowych. Po premierze w Pradze wracam na łono podniesionej z kolan ojczyzny i jadę do Teatru Polskiego w Poznaniu, gdzie Maciej Nowak zaproponował mi wyreżyserowanie „Wielkiego Fryderyka" Adolfa Nowaczyńskiego, a Jan Peszek zaszczycił mnie, przyjmując rolę tytułową. Proszę nie pytać, jak będzie wyglądać korona króla.
Jan Klata (1973), jeden z najważniejszych polskich reżyserów teatralnych. Do czerwca 2017 roku był dyrektorem Narodowego Starego Teatru w Krakowie. Wyreżyserował m.in. „Hamleta", „Transfer!", „Trylogię", „Króla Ubu", „Wroga ludu", „Wesele". Premiera „Miarki za miarkę" w Divadle Pod Palmovkou w najbliższą sobotę. Na zdjęciu: podczas próby w Pradze.