"Tango": Szlachetny rozum znów przegrywa z silą

„Tango” w wersji muzycznej zmusza do zadania pytania, co traci, a co zyskuje w ten sposób słynny tekst Mrożka.

Aktualizacja: 13.12.2017 17:19 Publikacja: 13.12.2017 16:50

Piotr Nowacki (z lewej) i Jan Jakub Monowid (w środku)

Piotr Nowacki (z lewej) i Jan Jakub Monowid (w środku)

Foto: Jarosław Budzyński/WOK

Kompozytor Michał Dobrzyński (lat 37), zachęcony sukcesem w Warszawskiej Operze Kameralnej swego poprzedniego pomysłu – zamiany „Operetki” Witolda Gombrowicza w operę, postanowił to samo uczynić ze słynną sztuką Sławomira Mrożka. Tekst Gombrowicza jednak domaga się muzyki, w drugim przypadku jest ona potrzebna jedynie w finale, gdy Edek prosi wuja Eugeniusza do tanga.

Przygotowując libretto, Michał Dobrzyński dokonał poważnych skrótów w „Tangu”, ale zachował to, co istotne. Powstała opera o rozpaczliwym poszukiwaniu formy lub idei, co pozwoliłoby uporządkować życie w czasach, kiedy wszystko jest dozwolone.

Stare „Tango” nabiera więc cech niepokojąco aktualnych, tym bardziej że w zawierusze wywołanej przez Artura rozum ponosi klęskę. Zwycięża brutalna siła uosabiana przez Edka. To niebezpieczeństwo staje się dzisiaj coraz bardziej realne.

Operowa przemiana wyostrzyła znaczenie „Tanga”, ale i dokonała istotnych uproszczeń w rysunku postaci. Najbardziej ucierpieli wuj Eugeniusz i babcia Eugenia, których rola została mocno ograniczona. Reżyser Maciej Wojtyszko nie starał się pogłębić portretów bohaterów, nakreślił ich grubą kreską. Na dodatek z „Tanga” opartego na błyskotliwych dialogach znaczne partie tekstu nie docierają do odbiorcy w wersji śpiewanej.

Pozostaje komizm sytuacyjny, z czym Maciej Wojtyszko na ogół sprawnie sobie radzi, a także rodzaj muzycznego żartu, który staje się specjalnością Dobrzyńskiego. Znalazł on brzmieniowy odpowiednik dla ironii Mrożka, skomponował też własną wariację na temat tanga graną w finale przez świetnego akordeonistę Macieja Frąckiewicza.

Oryginalnym pomysłem było rozpisanie partii Artura na głos kontratenora z towarzyszeniem czteroosobowego chóru. Od pierwszej sceny ten bohater odróżnia się od reszty. Jan Jakub Monowid dodaje Arturowi wyrazistości. Ciekawie wypada Edek nakreślony przez Piotra Nowackiego prostymi środkami, zabawny, ale i groźny zarazem.

Warszawska Opera Kameralna dostała „Tango” w spadku po poprzedniej dyrekcji, a pikanterii prapremierze dodaje fakt, że na potrzeby „Tanga” trzeba było pospiesznie stworzyć orkiestrę, gdyż własną rozwiązano pół roku temu. To, co pod wodzą Jose Marii Florencio zaprezentowali muzycy, można zawrzeć w starym określeniu: „tęgo grali”.

Kompozytor Michał Dobrzyński (lat 37), zachęcony sukcesem w Warszawskiej Operze Kameralnej swego poprzedniego pomysłu – zamiany „Operetki” Witolda Gombrowicza w operę, postanowił to samo uczynić ze słynną sztuką Sławomira Mrożka. Tekst Gombrowicza jednak domaga się muzyki, w drugim przypadku jest ona potrzebna jedynie w finale, gdy Edek prosi wuja Eugeniusza do tanga.

Przygotowując libretto, Michał Dobrzyński dokonał poważnych skrótów w „Tangu”, ale zachował to, co istotne. Powstała opera o rozpaczliwym poszukiwaniu formy lub idei, co pozwoliłoby uporządkować życie w czasach, kiedy wszystko jest dozwolone.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę