Triumf Opryńskiego jest znaczący, bo po raz pierwszy w historii "Interpretacji" werdykt jurorów był jednogłośny. Swoje głosy, wraz z mieszkami - po 11 tys. zł w każdym, oddali nań: krytyk teatralny Roman Dołżański, aktor Adam Ferency, reżyserzy Agnieszka Glińska i Lech Majewski oraz kompozytor Paweł Mykietyn.
Od 2014 roku, kiedy dyrekcję artystyczną festiwalu „Interpretacje” objęła Katarzyna Janowska, w konkursie reżyserów, który stanowi najważniejszą jego część, nie ma ograniczeń, jeśli chodzi o czas, jaki upłynął od debiutu reżysera – może rywalizować każdy, nawet nestorzy zawodu. Kryterium wieku ustąpiło miejsca tematycznemu wyborowi prezentowanych spektakli. I tak dwa lata temu nadrzędną ideą festiwalu stała się wolność, rok temu była nią tożsamość (jednostki, Polski i Europy). W tym roku tematem przewodnim była przemoc, a sądząc po tytule, jakim objęto całą imprezę - „Przemoc. Stop!” – spektakle nań prezentowane stały się manifestem niezgody na narastające w naszym społeczeństwie zjawisko, a zarazem ostrzeżeniem przed konsekwencją jego bagatelizowania. Niestety, żaden ze spektakli nie dał prostej recepty, jak ustrzec się przed przemocą i coraz większą brutalizacją życia.
Inspirowany książką Jonathana Littella spektakl Opryńskiego „Punkt zero: Łaskawe” poruszył widownię – takiej dawki przytłaczającego zła dawno nie mieliśmy w teatrze, w dodatku podanej w niezwykle wysmakowanej formie estetycznej. Uczucie przerażenia narastało z każdą minutą tego dwuipółgodzinnego przedstawienia o humaniście Maximilianie Auerze, który ze strachu przed wyjawieniem swego homoseksualizmu i kazirodczego związku z siostrą, stał się - jako oficer SS - ważnym trybikiem w machinie zagłady Żydów. Przemoc urodziła ludobójstwo na niespotykaną wcześniej skalę i zatarła moralne granice. Dzięki bardzo spójnej i konsekwentnej wizji reżysera znakomicie prowadzącego aktorów, pytanie Auera w czasach odradzającego się faszyzmu – Czy jesteście przekonani, jak byście się zachowali na moim miejscu? – brzmiało szczególnie złowieszczo.
"Interpretacje" dowiodły, że przemoc ma różne oblicza - nie tylko dociera do sfer intymności, ale zagarnia nasze publiczne życie. O przemocy politycznej, dokonywanej poprzez manipulację, o pułapce demokracji, w której głos większości na ogół nie jest głosem mądrości – opowiadał Jan Klata w kabaretowo-publicystycznej interpretacji dramatu Ibsena "Wróg ludu", jaką zaprezentował Narodowy Stary Teatr z Krakowa. Klata otrzymał nagrodę publiczności (10 tys. zł) i nagrodę akredytowanych przy "Interpretacjach" dziennikarzy.
Piotr Rowicki w wystawionym przez Teatr Dramatyczny im. Węgierki w Białymstoku spektaklu „Biała siła, czarna pamięć”, opartym na reporterskiej książce Marcina Kąckiego, podejmując temat neofaszyzmu na Podlasiu, pokazał, jak mści się brak pamięci historycznej i nierozliczenie się z przeszłością. Choć spektakl osadzony jest realiach Białegostoku (co było dość mocno oprotestowane jeszcze przed jego premierą), ma wymiar uniwersalnej przestrogi i pokazuje, do czego wiedzie podsycana nienawiść do wszystkiego, co inne i do tych, którzy mają inną receptę niż konserwatywna na to, czym powinna być polskość.