Zrzutka na patriotę
Skoncentrowanie się na określonym „targecie" było kluczem do sukcesu w przypadku projektu budowy pomnika Wstęga Pamięci, największego w Polsce monumentu poświęconego żołnierzom AK projektu Alexandra Smagi. – Na początku nikt nie wierzył, że uda się zebrać określone w limicie 300 tys. zł. A jednak. Pod koniec akcji na koncie było ponad 380 tys. – opowiada Jakub Sobczak. W zrzutce wzięło udział aż 1,5 tys. osób. Pod patriotyczny włos biorą internautów także twórcy filmów krótkometrażowych i fabularnych. Do poczucia patriotyzmu skutecznie odwołał się rysownik Arkadiusz Olszewski, autor filmu animowanego „Ludobójstwo". To – naszpikowana okrucieństwem – opowieść o masowych morderstwach dokonywanych na Polakach podczas II wojny światowej: rzezi na Wołyniu, mordzie katyńskim, wywózce na Sybir, obozach koncentracyjnych. Autor nie szczędził brutalnych scen (np. roztrzaskiwania trzymanych za nogi niemowlaków, gwałtów na kobietach, egzekucji...). Ponad 300 osób łącznie wysupłało na dokończenie filmu ponad 16 tys. zł. Trzy razy tyle, ile wynosił próg finansowy.
Do podobnego odbiorcy, choć o zdecydowanie bardziej wysublimowanym guście, odwołała się Maja Baczyńska, która zrealizowała dokument poświęcony swojej babci – Teresie Lewtak–Stattler ps. Mirka. Reportaż „Miła, padnij" to portret 14–letniej uczestniczki zamachu na katów Warszawy – Pabsta i Brauna, później Powstania Warszawskiego i więźnia obozu Oberlange. Autorka dostała potrzebną jej kwotę na trzy tygodnie przed zakończeniem kampanii (prosiła o 6 tys. na wydanie filmu na DVD, dostała ponad 7 tys. zł).
Jednak choć w ostatnich latach zarysował się trend na publiczne eksponowanie patriotycznych uczuć, tego rodzaju projekty nie zawsze kończą się happy endem. O tym, że łaska wirtualnych inwestorów na pstrym koniu jeździ, przekonał się Jacek Sut, w którego rękach znalazła się fascynująca historia niezwykłej postaci. Życiorys generała Zdzisława Starosteckiego, więźnia łagru, bohatera spod Monte Cassino i konstruktora głowicy do słynnych amerykańskich rakiet Patriot, wydaje się gotowym scenariuszem na hollywoodzki przebój. A jednak w polskich realiach nie wypaliło i z potrzebnych 32 tys. zł zebrano niewiele ponad 6 tys. zł.
Przetrwają tylko najoryginalniejsi
Drugą zasadą kampanii crowdfundingowych jest oryginalny pomysł lub niebanalne sprzedanie go. Przykładem innowacyjności jest chociażby książeczka dla dzieci napisana przez Katarzynę Zych i jej syna Natana. To pierwsza na rynku modułowa bajka. Składa się ona z 30 kart, pięknie zilustrowanych przez Agatę Krzyżanowską, które można dowolnie układać, tworząc na nowo, za każdym razem inną, historię przygód dwóch smoków – Momo i Kiki. – Z pewnością projekt wyróżnił się na tle innych. W dodatku doceniono jego główny walor, czyli to, że bajka rozwija w dzieciach kreatywność i pobudza fantazję – wyjaśnia Katarzyna Zych (uzyskała wsparcie na sumę ponad 15 tys. zł).
Niebanalny pomysł mieli też twórcy serialu „Brudny Henryk" – Michał Domaszewski (lekarz) i jego kuzyn Konrad Domaszewski (prawnik). Ich projekt (powstały już trzy odcinki) to pastisz polskich kryminałów sprzed lat, w tym słynnego serialu „07 zgłoś się". Kampania crowdfundingowa odwołuje się do popularnej wśród 20– i 30–latków mody na PRL. – Nasz idealny fan jest taki jak my: to mężczyzna wychowany na filmach akcji lat 70. i 80. – mówi Michał Domaszewski. I precyzuje żartem, że chodzi o typ macho z tamtego okresu, którego ucieleśnieniem był porucznik Borewicz.
Crowdfunding daje też to, co jest podstawą działania artystycznego – poczucie niezależności. I okazję do urzeczywistnienia swoich nawet najbardziej odlotowych, dziwacznych i?szalonych pomysłów. Idei, które – jak przyznaje autor „Ludobójstwa" – nie miałyby szans na dotacje państwowe. Finansowanie społeczne staje się często jedynym sposobem na to, by światło dzienne ujrzały projekty oryginalne, niekiedy wręcz szokujące, a na pewno wyłamujące się z głównego nurtu przemysłu rozrywkowego. Przykładem może być wspomniany serial „Brudny Henryk", ale jeszcze bardziej widać to w branży muzycznej i komiksowej. Przy tych ostatnich crowdfunding wydaje się kamieniem milowym w ich rozwoju. Bo dzięki niemu na rynku pojawiła się lawina tego rodzaju publikacji. Weteranem zrzutek jest rysownik Jacek Gołębiowski, autor słynnego komiksu „Kij w dupie". Być może gdyby Gołębiowski chodził jedynie utartymi ścieżkami w poszukiwaniu źródeł finansowania, jego praca w ogóle nie ujrzałaby światła dziennego, a przynajmniej nie pod takim tytułem. Dziś autor ma za sobą aż 10 akcji crowdfundingowych, przy czym tylko jedna zakończyła się porażką (wydanie gry planszowej o politykach). W dziewięciu kampaniach prowadzonych na platformie Wspieramto.pl zebrał całkiem pokaźne kwoty – w sumie ponad 180 tys. zł (najwięcej zainwestowano w postapokaliptyczną grę planszową – 46 tys. zł). Sam „Kij w dupie" doczekał się już drugiego tomu. Pół tysiąca osób zrzuciło się na sumę 17 800 zł (z potrzebnych 7 tys.).