– Wielu będzie się tylko śmiało, ale będą i tacy, którzy poczują dreszczyk grozy – mówi kuratorka Małgorzata Szydłowska, wicedyrektor Łaźni Nowej. – Mnie zafascynowało w rysunkach Mrożka obnażanie mechanizmu, że im bardziej coś znane, oczywiste i pozornie bezpieczne, tym bardziej skrywa siłę destrukcyjną. A to, co oswojone i sielankowe, z łatwością zamienia się w koszmar. Możemy zatem śmiać się z rysunku „Polak lubi brawurę", na którym roześmiany człowieczek w fantazyjnym kapeluszu skacze na główkę z wysokiej skały, dopóki nie uświadomimy sobie, że żyjemy w kraju, gdzie takich tragicznych skoczków były tysiące. Polska się do nas uśmiecha i Polska nas pożera.
Jednym z artefaktów ekspozycji będą jeże-patrioci, czyli rozkoszne zwierzaki, które mają ostre kolce, zakończone biało-czerwonymi flagami.
Patrząc na rysunki Mrożka, nie sposób zadać pytania, czy Polak doby gomułkowskiej i gierkowskiej różni się czymś od współczesnego – czy mamy do czynienia ze smutnym powrotem do przeszłości?
– Przyzwyczailiśmy się mówić o Mrożku jako o autorze piszącym tak trafnie o absurdzie czasów komuny, że tracącym siłę wyrazu w czasach wolności – mówi Małgorzata Szydłowska. – Ta teza jest nie do obrony, szczególnie dzisiaj. Polacy są nosicielami choroby, która aktywizuje się co jakiś czas. Mrożek jest doskonałym diagnostą i smutnie triumfuje, zwłaszcza gdy rośnie zagęszczenie „zbawiaczy" narodu na metr kwadratowy powierzchni kraju, gdy komunały stają się objawionymi prawdami, dogmaty szeregują obywateli na lepszy i gorszy sort, a społeczny dialog zastępują akademie ku czci i celebracje. Za komuny łatwiej było się śmiać z rysunków Mrożka, bo wydawało się, że obnażają świat urządzony przez „tamtych". Dzisiaj rysunki są jak lustro przystawione do naszych twarzy.
Mrożek, zanim zaczął pisać, rysował m.in. do tygodnika satyrycznego „Szpilki". Rysunek kształtował warsztat dramaturgiczny twórcy „Policji" i „Tanga".