Korespondencja z Nowego Jorku
W amerykańskiej fotografii dokumentalnej do lat 70. XX wieku siłą była fotografia czarno-biała. Zmienił to dopiero William Eggleston. Miał 20 lat, gdy w 1959 roku, będąc pod wrażeniem twórczości słynnego Francuza Henri Cartier-Bressona, sięgnął po jego film dokumentalny „Moment decydujący”. Ten znakomity fotograf zawarł w nim swoje teorie i wskazówki dotyczące pracy z aparatem. Pojęcie decydującego momentu opierało się na szybkiej uwadze fotografa i dostrzeżeniu w krótkim czasie kompozycji rozgrywającej się sceny. Koncepcja ta stała się punktem zwrotnym w historii i wpłynęła na rozwój nowoczesnego reportażu.
W tym samym roku Eggleston zafascynował się również Walkerem Evansem oraz innymi wielkimi fotografami. Rok później otrzymał od przyjaciela aparat Leica. Wykonane przy jego pomocy zdjęcia utwierdziły go w przekonaniu, że woli wyrażać się w kolorze.
Od roku 1972 robi zdjęcia jedynie na kolorowym filmie Kodaka, stał się też odkrywcą nowatorskiej techniki fotografowania. Od tego czasu zdjęcia Egglestona niezmiennie zaskakują i czarują kolorem. Metoda przez niego stosowana ujawnia również nową jakość. Pojawiają się szczegóły czy przejścia tonalne, a barwy są głębokie i wyraziste. Twórczość Egglestona dowodzi, że kolor jest tak samo istotnym środkiem wyrazu, jak kompozycja czy światło.
Dla tego artysty przełomowy okazał się rok 1976. Przedstawienie portfolia składającego się z 14 zdjęć, szefowi działu fotografii MoMA w Nowym Jorku, Johnowi Szarkowskiemu przyniosło propozycję indywidualnej ekspozycji. Eggleston jest pierwszym fotografem w historii muzeum, który pokazał na wystawie kolorowe fotografie. Początkowo zresztą nie spodobały się, ale Szarkowski był ich zaciekłym obrońcą, wierzył w nowatorstwo autora i świeżość jego spojrzenia. Naraził się na sarkastyczną ripostę krytyka „New York Times’a”, który uznał, że zdjęcia Egglestona to „perfekcyjny banał i idealna nuda”.