Wystawa Johannesa Vermeera w Luwrze: Mistrz niezwykle subtelnych tonów

W Luwrze do 22 maja trwa wystawa poświęcona twórczości słynnego holenderskiego malarza Johannesa Vermeera.

Aktualizacja: 13.04.2017 00:22 Publikacja: 12.04.2017 18:12

Foto: © RMN-Grand Palais (Luwr), Gérard Blot

Korespondencja z Paryża

Po raz pierwszy od ponad 50 lat można zobaczyć w Paryżu aż 12 obrazów tego XVII-wiecznego mistrza. To dużo, zważywszy, że pozostało po nim zaledwie nieco ponad 30 płócien.

Na wystawie obrazom Vermeera towarzyszą liczne prace mniej znanych mistrzów sceny rodzajowej, jednego z najpopularniejszych gatunków malarstwa w XVII-wiecznej protestanckiej Holandii. Był to jeden z najzamożniejszych krajów w Europie. Na tyle bogaty, że na zakup obrazów mógł sobie pozwolić przeciętny mieszczanin.

Rzecz nie do pomyślenia w innych krajach, gdzie głównym odbiorcą sztuki pozostawał Kościół katolicki, dwory królewskie i arystokracja. Stąd też w Holandii pojawiły się gatunki sztuki mało wcześniej znane: martwa natura, pejzaż, grupowe portrety i przede wszystkim scena rodzajowa.

Niewielkich rozmiarów intymne obrazy zapełniały wnętrza prywatnych domów. W ciągu XVII wieku, w okresie wielkiej prosperity gospodarczej, powstało ich w Holandii aż 5 mln, co jest najlepszym wykładnikiem zamożności społeczeństwa. W Amsterdamie i okolicznych miastach roiło się od malarzy zrzeszonych w korporacjach. Obok nich działali niezależni twórcy – jednym z nich był Johannes Vermeer.

Bez życiorysu

Pozostało po nim równie niewiele informacji co obrazów. Nieznana jest jego data urodzin, ale zachowała się dokładna data ślubu i śmierci. Wiadomo, że posługiwał się kamerą obskurą. Ten prosty przyrząd optyczny pozwolił mu najprawdopodobniej na uzyskanie w obrazach jednolitego światła. Jest to bardzo widoczne na wystawie, obrazy innych malarzy nie mają świetlistości porównywalnej do płócien Vermeera. Zdają się bardziej rejestrować szczegóły malowanych przedmiotów, niż obserwować promienie słoneczne wpadające przez okno.

Malował najczęściej młode kobiety: czytające listy, pochłonięte pracą domową. Niemniej w przeciwieństwie do innych malarzy nadawał im szlachetne rysy, ich twarze i gesty mają w sobie coś ujmującego, zdecydowanie bardziej kojarzą się z kobietami z obrazów Leonarda da Vinci niż mieszczkami oddającymi się banalnym czynnościom.

Unikał też w swoich obrazach czerwieni, niezmiernie popularnej w malarstwie barokowym. Wolał posługiwać się wieloma tonami żółci, koloru światła, który potrafił harmonijnie połączyć z tonami błękitu, kolorem cienia i mroku, uzyskując w ten sposób wyrafinowaną, wibrującą grę światłocienia odległą od mrocznych, ciemnych obrazów Rembrandta, ale zapowiadającą przyszłe płótna Turnera i francuskich impresjonistów. Zupełnie wyjątkowa w jego obrazach jest ultramaryna, żaden malarz tego okresu nie potrafił uzyskać takiego nasycenia tego koloru jak Vermeer w „Dziewczynie z perłą".

Do najbardziej znanych obrazów pokazanych na wystawie należą „Mleczarka" i „Koronczarka". Obydwa są niewielkie, niewiele większe niż kartka papieru. Tym bardziej godna podziwu jest wirtuozeria, z jaką są namalowane. Niestety, ogromny talent nie przyniósł szczęścia Vermeerowi, zmarł nagle w młodym wieku, pozostawiając wdowę i liczne potomstwo. Wiele jego obrazów najprawdopodobniej uległo zniszczeniu, a on został zupełnie zapomniany.

Późna popularność

Dopiero pod koniec XIX wieku francuski historyk sztuki Thoré-Bürger wpadł przypadkiem na jedyny znany pejzaż autorstwa Vermeera. Zakochał się w niewielkim obrazie o delikatnych, wrażliwych tonach i wibrującym świetle. Dwadzieścia lat życia poświęcił badaniom na temat nieznanego autora, by uczynić z niego jednego z najważniejszych malarzy holenderskiego złotego wieku.

Na początku XX wieku Vermeer stał się bardzo popularny, ale największą bolączką była niewielka liczba odnalezionych obrazów. Fakt ten zmobilizował do działania sprytnych fałszerzy.

Najbardziej znanym autorem falsyfikatów Vermeera jest Han van Meegeren. Był bardzo zręczny, udało mu się zmylić wielu ekspertów, którzy uznali namalowane przez niego płótna za oryginały. Niektóre z nich nawet zostały zaprezentowane na oficjalnej wystawie malarstwa holenderskiego w połowie lat 30. ubiegłego wieku.

Bardzo możliwe, że afera nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby Van Meegeren nie sprzedał podczas okupacji jednego z obrazów Göringowi. Oskarżony o oddanie w ręce wroga bezcennego arcydzieła, uratował się od wyroku, prezentując zaskoczonemu sądowi pokaz malarski, podczas którego bezapelacyjnie udowodnił swoje fałszerstwa.

Poświadczenie autentyczności niektórych obrazów holenderskiego mistrza do dzisiaj nastręcza trudności. Istnieje bezwzględna pewność co do 34 obrazów. Aż trzy, w tym dwa należące do National Gallery of Art w Waszyngtonie, budzą jednak kontrowersje. Błękity i żółcie nie są tak szlachetne jak na portrecie „Dziewczyny z perłą", a światło nie rozlewa się tak delikatnie jak na „Mleczarce".

Najlepszą metodą przekonania się o słuszności zastrzeżeń jest wystawa w Luwrze. Nawet mało wyrobiona publiczność dostrzega wyjątkową subtelność tonów, którymi posługiwał się Vermeer.

 

Korespondencja z Paryża

Po raz pierwszy od ponad 50 lat można zobaczyć w Paryżu aż 12 obrazów tego XVII-wiecznego mistrza. To dużo, zważywszy, że pozostało po nim zaledwie nieco ponad 30 płócien.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce