Obsesje polskości zebrane w Zamku Ujazdowskim

„Późna polskość" w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie stawia ważne pytania, które giną jednak w natłoku różnych prac. Czy ta wystawa zachęci do wspólnej debaty nad współczesną tożsamością i polskością, czy tylko podgrzeje i tak już napięte zbiorowe emocje?

Aktualizacja: 04.04.2017 21:16 Publikacja: 04.04.2017 17:54

Foto: materiały prasowe

Jej podtytuł brzmi „Formy narodowej tożsamości po 1989 roku", co w pierwszej chwili może sugerować, że to panoramiczny przegląd współczesnej sztuki polskiej po ustrojowej transformacji. Nic jednak bardziej mylnego, mimo natłoku zebranych prac kilkudziesięciu artystów różnych generacji z dodatkiem rekonesansu filmowego i teatralnego.

Ewa Gorządek i Stach Szabłowski stworzyli wystawę kuratorską, wybierając tylko jedną perspektywę. Mówią o tym zresztą otwarcie, ujawniając, ze termin „późna polskość" zapożyczyli od artysty i eseisty Tomasza Kozaka dla określenia aktualnej kondycji narodowej tożsamości.

Deklarują, że o wyborze prac na tę ekspozycję zdecydowały kluczowe dla nich pytania: Jakie kształty przybiera współcześnie doświadczenie polskości? Jaką reprezentację znajduje? Za jakimi obrazami, symbolami, figurami i narracjami się kryje?

Spędzili dwa lata na wyszukiwaniu dzieł. A efekt jest taki, że tropiąc obsesje polskości, traktują każdą pracę jak trofeum, które trzeba pokazać. Ze zgromadzonego materiału można z powodzeniem zrobić kilka osobnych wystaw. Zwłaszcza umieszczenie w prologu rozbudowanej prezentacji twórczości Stanisława Szukalskiego, Stacha z Warty, rzeźbiarza urodzonego w 1893 r. w Polsce, a zmarłego w 1987 r. w Los Angeles, poszukującego nowej symboliki narodowej, wyrastającej ze sztuki lat 20. i 30., razi anachronizmem, choć współczesna reinterpretacja Maurycego Gomulickiego i Jacka Staniszewskiego idei Szukalskiego jest bardzo efektowna.

A dalej zaczyna się wielki chaos. Najmocniejsze prace, np. rzeźba Krzysztofa M. Bednarskiego z dłonią uniesioną w geście zwycięstwa, gigantyczny fotograficzny portret Jana Pawła II autorstwa Piotra Uklańskiego, uformowany przez brazylijskich żołnierzy w Sao Paulo, obraz Włodzimierza Pawlaka „Samolot", namalowany pod wpływem katastrofy smoleńskiej, instalacja Grzegorza Klamana „Oto jest głowa zdrajcy" (z odciętą głową Lecha Wałęsy, z której zwisają elektryczne kable), filmowa „Gimnastyka profana" Oskara Dawickiego czy obrazy Karola Radziszewskiego odsyłające do powstania warszawskiego – nie do końca mogą wybrzmieć, bo tłumią je artystycznie mniej ważkie. Razi też dominacja prac dostrzegających w religii jedynie rytuał zewnętrznych gestów.

Nie rozumiem, dlaczego wytrawni kuratorzy uznali, że liczba eksponatów wzmocni siłę argumentów. I nie dowierzam, że jako wnikliwi obserwatorzy „ponowoczesnej" sceny artystycznej zapomnieli, że byliśmy świadkami już wielu dyskusji. Dobrze pamiętam, że jedna z pierwszych dotyczyła wolności: duchowej, politycznej, artystycznej (kto nie czytał „Nieszczęsnego daru wolności" ks. Józefa Tischnera?) Potem były o demokracji, globalizacji, europejskości, końcu historii itd. Myślę, że debata o polskości ożyła i nabrała aktualności stosunkowo niedawno.

Wystawie towarzyszy program „Transformacje". Ten cykl debat z udziałem badaczy kultury, filozofii, nauk społecznych, ekonomicznych oraz artystów ma być analizą procesów, jakie składają się na „transformację" i pojęcie polskości. Tematy dotyczą m.in. roli kultury, sztuki i literatury w zachodzących przemianach polskiego społeczeństwa, tożsamości, narodowej, miejsca religii w społeczeństwie, historii i polityki pamięci, a więc spraw dziś bardzo gorących. Byłoby wspaniale, gdyby naszym sporom rozmowy te nadały szerszy horyzont intelektualny i umożliwiły wyjście ze spirali wyniszczających konfliktów, wybuchających w codziennej debacie publicznej. A przynajmniej pomogły wypracować lepsze standardy kultury dialogu.

Czy to jednak nie jest utopia? Widz może opuszczać wystawę z przeświadczeniem, że wszyscy jesteśmy nieuleczalnie „chorzy na polskość". A choroba przybiera coraz bardziej niepokojące formy prowadzące do samoizolacji. Nasza polskość jawi się w kontekście tej prezentacji dość egzotycznie, co najlepiej oddaje absurdalny tytuł plakatu do projektu Janka Simona „Rok polski na Madagaskarze". Podsumowuje on jego artystyczną akcję z 2006 roku przenoszącą dosłownie polskie problemy na odległą wyspę.

Jej podtytuł brzmi „Formy narodowej tożsamości po 1989 roku", co w pierwszej chwili może sugerować, że to panoramiczny przegląd współczesnej sztuki polskiej po ustrojowej transformacji. Nic jednak bardziej mylnego, mimo natłoku zebranych prac kilkudziesięciu artystów różnych generacji z dodatkiem rekonesansu filmowego i teatralnego.

Ewa Gorządek i Stach Szabłowski stworzyli wystawę kuratorską, wybierając tylko jedną perspektywę. Mówią o tym zresztą otwarcie, ujawniając, ze termin „późna polskość" zapożyczyli od artysty i eseisty Tomasza Kozaka dla określenia aktualnej kondycji narodowej tożsamości.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce