Ta ekspozycja jest jednym z głównych wydarzeń Roku Awangardy, ogłoszonego w stulecie tego ruchu w Polsce. Wystawa „Potęga awangardy" powstała we współpracy Muzeum Narodowego w Krakowie i Centrum Sztuk Pięknych BOZAR w Brukseli. To zupełnie nowa odsłona ubiegłorocznej prezentacji w stolicy Belgii pod podobnym tytułem, teraz znacznie zmodyfikowana przez rozbudowanie listy polskich artystów.
W krakowskiej Kamienicy Szołayskich można obejrzeć ponad 80 prac wielu sław, m.in. Pieta Mondriana, Juana Grisa, Ferdynanda Legera, Alexandra Archipenki, Edvarda Muncha, Maxa Ernsta, a obok nich dokonania Witkacego, Leona Chwistka, Katarzyny Kobro, Władysława Strzemińskiego czy Marii Jaremy. To zestawienie jest wielkim atutem, polska awangarda zyskuje w ten sposób europejską perspektywę.
Na ramionach gigantów
Na wystawie są obrazy, rzeźby, grafiki, a także wczesne eksperymentalne filmy. Zwiedzający nie otrzymują jednak, jak można by się było spodziewać, lekcji historii sztuki. Ten pokaz przede wszystkim próbuje skonfrontować dawną awangardę z najnowszą, z XXI wieku – klasycy spotykają się tu ze współczesnymi artystami z różnych krajów. Kuratorzy wystawy stawiają w ten sposób pytanie o aktualność awangardy i jej siłę oddziaływania do dziś.
Odpowiada na nie wprost malarz Sean Scully, z pochodzenia Irlandczyk, tworzący w USA i Europie; dwukrotnie nominowany do nagrody Turnera. Obok abstrakcyjnego płótna w rozedrgane pasy znajdujemy jego komentarz: „Kiedy obejrzałem obrazy Matisse'a, Legera, Picassa i Kirchnera, poczułem wolność i zostałem malarzem abstrakcyjnym, ponieważ jak oni chciałem, by moja sztuka dotykała ludzi na całym świecie. Sztuka ma dzisiaj siłę oddziaływania, jakiej nie miała w całej swojej historii. Kiedy pokazuję swoje prace w Chinach i uczestniczę w powolnym otwieraniu się tego kraju, mam uczucie, że »stoję na ramionach« gigantów awangardy początku XX wieku, kiedy sztuka stała się prawdziwie »wolnym zawodnikiem«. Na tym fundamencie budujemy – czerpiemy z tego źródła przemiany ku dobru i zrozumieniu".
Oceny awangardowych idei nie są jednak jednomyślne. Monika Sosnowska na przykład patrzy na nie inaczej. Jej „Modele prac", czyli przestrzenne bryły, nawiązują do racjonalnej architektury modernizmu, a jednocześnie okazują się całkowicie niefunkcjonalne i często budzą poczucie zagrożenia lub zagubienia. W ten sposób artystka krytycznie odnosi się do modernistycznych utopii planowania przestrzeni, biorących początek od Le Corbusiera. Zmieniły one oblicza wielkich miast, ale wcale nie uszczęśliwiły ich mieszkańców.