Artur Krajewski:: Sztuka cenna jak brylant

Malarz, twórca happeningów i festiwali Artur Krajewski opowiada Małgorzacie Piwowar, dlaczego nie wierzy, że koniec sztuki nastąpi wcześniej niż koniec świata.

Aktualizacja: 11.03.2018 16:40 Publikacja: 11.03.2018 16:08

Artur Krajewski (ur. 1971), malarz, rysownik, artysta multimedialny. Absolwent warszawskiej ASP, na

Artur Krajewski (ur. 1971), malarz, rysownik, artysta multimedialny. Absolwent warszawskiej ASP, na której prowadzi Pracownię Kompozycji Projektowej i Rysunku. Twórca takich festiwali jak Integralia oraz Interdyscyplinarnego Festiwalu Sztuk Miasto Gwiazd w Żyrardowie.

Foto: Z archiwum Artura Krajewskiego

Rz: Jest pan autorem niedawno wydanej książki „Koniec sztuki?!". Dlaczego właśnie teraz miałaby się skończyć sztuka?

Artur Krajewski: Publikacja o końcu sztuki ukazała się teraz, ale jest to efekt pięcioletniego projektu artystyczno-edukacyjnego. Punktem wyjścia do niego, a tym samym do książki, był przewidywany przez Majów na 21.12.2012 roku koniec świata. Książkę napisałem wspólnie z dziennikarką, animatorką kultury Martą Ewą Olbryś.

Ale jednak tego dnia świat się nie skończył...

Jednak ta przepowiednia stała się dobrym powodem, żeby zastanowić się, w jakim miejscu jest współczesna kultura i czy można oczekiwać jej kresu. Stąd to prowokacyjne pytanie z wykrzyknikiem zadane 105 ludziom różnych doświadczeń i dyscyplin artystycznych, ze świata filmu, teatru, plastyki, literatury etc. Chciałem także, by ta książka pokazała, jaka jest kondycja polskiej sztuki na naszym rodzimym podwórku. Odpowiedzi okazały się bardzo osobiste i zróżnicowane. Na ogół dotyczyły nie tyle końca sztuki, ponieważ większość rozmówców optymistycznie twierdziła, że sztuka się nie skończy, ile jej początku.

A byłby żal, gdyby nastąpił koniec sztuki?

Część teoretyków sztuki twierdzi, że sztuka już się skończyła i artyści nic więcej nie wymyślą.

A pan się z tym zgadza?

Nie. Gdybym tak myślał, nie miałoby sensu bycie nauczycielem akademickim, a nim jestem. Przyłączam się do tych, którzy uważają, że sztuka skończy się nie wcześniej, niż skończy się historia ludzkości. Ale to prowokacyjne pytanie pokazuje, że można myśleć w różny sposób, jeden z pytanych aktorów stwierdził, że dla niego koniec sztuki to koniec przedstawienia. Opada kurtyna, widzowie opuszczają salę.

Być może tak jest dla pana, zajmującego się różnymi dziedzinami. A jak się z takim stwierdzeniem czują artyści, którzy całe życie poświęcili jednej dyscyplinie sztuki, na przykład malarstwu albo rzeźbie? Może po prostu mniej niż pan lubią życie w chaosie...

Każdy ma indywidualną drogę dochodzenia do swojego stylu, tworzenia, działania. Ja mam artystyczne ADHD. Według amerykańskich badań nad kreatywnością chaos to cecha ludzi twórczych.

Dlatego porzucił pan pierwsze studia na weterynarii po dwóch latach?

Tak potoczyło się życie, stypendium, które tam dostawałem, wystarczało już nie na miesiąc, tylko na kilka dni. Musiałem podjąć pracę.

Ale potem, już na warszawskiej ASP, skakał pan z kwiatka na kwiatek.

Słyszę to od ponad 20 lat i może częściej odbierałem to jako złośliwość, ale z przeznaczeniem się nie dyskutuje.

Czego teraz pan uczy studentów?

Moja pracownia jest specyficzna, ale studentów uczę umiejętności patrzenia „po swojemu". Nigdy nie narzucam im swojej woli, idę za nimi, próbując być jedynie doradcą. Uczę ich żonglować umiejętnościami, które mają. Porządkować je.

Żonglowanie to iluzja, ta z kolei daje złudę. Tylko.

A czym jest sztuka? Było już hasło: „Tylko sztuka nas nie oszuka", i jest to w pewien sposób klasyczny oksymoron – de facto żonglujący naiwnością. W ostatnich latach właśnie sztukę coraz częściej wciąga się na barykady kłamstwa. Próbuje się nią udowadniać prawdziwość pewnych tez i uwiarygodnić te miejsca, które chcą tą sztuką handlować. Tak tworzy się „sztukomodę". Obserwowałem, jak powstają galerie, które chcąc wybić się na niepodległość, narobiły dużo krzywdy, atakowały nasze uczelnie, artystów starej daty... Robiły to dla szumu medialnego. Dlatego też znalazłem odpowiednie, moim zdaniem, w pejoratywnym znaczeniu, kontrhasło: „Tylko sztuka cię nie puka". Bo sztuka jest tym, co wprowadza widza w świat nierealny, dając mu satysfakcję. Tak jak nasz mózg, bez końca nas oszukuje. Wszystko dla naszego dobra. Ale to nie znaczy, że artyści są oszustami. Sztuka jest dobrem. Kiedyś służyła bardziej rozrywce, powstawała, by bawić ludzi. Dziś przybiera formę intelektualno-filozoficznej wypowiedzi. I najważniejsze, żeby była dobra!

A co to jest dobra sztuka?

Nie da się na to krótko odpowiedzieć. Ale myślę, że dobra jest taka, która broni się sama. Nie potrzebuje ton analiz, recenzji i interpretacji.

Każdy widz ma prawo do własnych odpowiedzi?

Na pewno tak. Dlaczego zabierać to ludziom?

Czyli podręczniki do historii sztuki nie są potrzebne?

Są. Jacques Derrida mawiał: nie ma nic poza tekstem, a ja to sparafrazuję: nie ma nic poza sztuką. Wyobraźmy sobie taką sytuację: na ścianie widzi pani kiczowaty współczesny obrazek. Widzi go pani dziś. Za 200 lat może się okazać, że wcale nie był taki kiczowaty, a nawet więcej – że jest dziełem sztuki, bo ktoś go właśnie „odkrył" albo zmieniły się trendy. Tak było z różnymi dziełami, tego uczy nas historia sztuki.

Czym zatem ma kierować się widz, chcąc oglądać wartościowe dzieła?

Trzeba, czytać, edukować się, uczestniczyć w życiu kulturalnym. Szukać, myśleć, analizować. To jest proces. Dbajmy o swój rozwój i naszych dzieci. Nie zrażajmy się. A sztuka sama się obroni.

Artystom nie zależy na odbiorcach?

Bardzo zależy, bo tylko wtedy jest się spełnionym, to naturalna relacja twórca–odbiorca. Słowa zamykane w szufladzie „bolą" najbardziej. Od dziesięciu lat organizuję w rodzinnym Żyrardowie festiwal sztuk w zabytkowych „surowych" halach. Przez te lata udało nam się wszczepić pojęcie „kultury i sztuki" w cały region. Staliśmy się stymulatorem wielu idei i wielu działań. Zmieniamy, edukujemy. Odwiedziło nas około tysiąca znanych artGości i przekazało cenną lekcję nie tylko mieszkańcom. Lecz tu nasuwa się inne pytanie: jak polityka wpływa na kulturę? Bo z politykami jest tak, że oni często nie dostrzegają sztuki i kultury. Kultura kojarzy im się ze słupkami popularności śpiewającymi w stylu „polo", które zorganizują na karcie wyborczej stadionu kolarskiego, postawią tam krzyżyki z piwem i kiełbasą, wyjdą na scenę i będą lśnić, kręcąc polityczną sztukę. Takim gospodarzom i radnym tych samorządów w Polsce powiedziałbym „nie". Nie wolno mylić pojęć! Oczywiście nie twierdzę, że nie należy robić takich festynów, ale proszę nie mylić tego ze sztuką.

Jaka jest więc przyszłość sztuki?

Mamy wspaniałych artystów, często mniej znanych w Polsce niż na świecie. Dlatego widzę ją jako napęd dla naszego kraju. Myślę, że podejmujący decyzję wkrótce zrozumieją, że poprzez sztukę możemy podbijać świat.

Mogą być towarem?

Towar źle się kojarzy. Sztuka jest cenniejsza niż brylanty.

Rz: Jest pan autorem niedawno wydanej książki „Koniec sztuki?!". Dlaczego właśnie teraz miałaby się skończyć sztuka?

Artur Krajewski: Publikacja o końcu sztuki ukazała się teraz, ale jest to efekt pięcioletniego projektu artystyczno-edukacyjnego. Punktem wyjścia do niego, a tym samym do książki, był przewidywany przez Majów na 21.12.2012 roku koniec świata. Książkę napisałem wspólnie z dziennikarką, animatorką kultury Martą Ewą Olbryś.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce