Fotografie Horowitza wyglądają jak skrzyżowanie surrealistycznego malarstwa z perfekcyjnymi cyfrowymi obrazami. Artysta wypracował niepowtarzalny styl, w którym łączy wyobraźnię z mistrzowską techniką, przekonując, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Prace prezentowane w warszawskiej galerii należą do kanonu jego najlepszych dzieł, jak „Allegory” o muzycznych inspiracjach, „Waterscape” z wirująco przenikającymi się pejzażami morza i nieba, portret Jerzego Kosińskiego, na którym pisarz przeobraża się w drapieżnego ptaka czy zmysłowe „Extasy” (projekt okładki płyty Michała Urbaniaka).
Eksperymenty z fotografią zaczynał w czasach, gdy jeszcze nie wykorzystywano komputerów do przetwarzania obrazów, a uzyskiwał już wtedy podobne efekty, dlatego mówi się o nim jako prekursorze grafiki komputerowej. Początkowo były one rezultatem eksperymentów z szerokokątnym obiektywem, fałszywą perspektywą i wielogodzinnego maskowania poszczególnych ujęć na materiałach analogowych.
W latach 80. Horowitz włączył do swej pracy obróbkę komputerową, pozostając wirtuozem obrazów i iluzyjnych światów. Gra nimi jak kompozytor, dlatego nazywa swoje prace fotokompozycjami, a siebie fotokompozytorem. I zaciera granice między fotografią reklamową i artystyczną.
– Fotokompozycja w najlepszy sposób opisuje to, co tworzę – twierdzi Horowitz. – Jest ona bardzo podobna do tego, jak kompozytor muzyki kreuje harmonijną całość, łącząc obce sobie dźwięki. Montuję razem pozornie niepowiązane ze sobą zdjęcia, wykonane w różnym czasie, w odległych częściach świata, z których tworzę jednolitą kompozycję. Chcę, aby wszystkie elementy pojawiały się w tej samej przestrzeni, zamrożone w czasie. Już jako student sztuki zacząłem malować obrazy, które były napędzane bardziej fantazją, niż realizmem. W chwili, kiedy postanowiłem poświęcić się fotografii, zainteresowało mnie tworzenie kompozycji fotograficznych, a nie tylko wyłapywanie tego, co widziałem przez obiektyw.
Horowitz zawsze szuka inspiracji u wielkich mistrzów malarstwa. Jak mówi, kompozycji oraz światła uczy się u Caravaggia i Rembrandta. Perspektywę studiuje u Mantegni, podziwia kolor Picasso i Mattisa oraz próbuje wchłonąć poczucie humoru Magritte’a i Klee.