Morderstwo Zdzisława Beksińskiego. Jakie było mieszkanie na Służewie nad Dolinką

21 lutego 2005 roku w swym mieszkaniu w Warszawie został zamordowany malarz Zdzisław Beksiński. Wypełnione techniką i alarmami i tak nie ochroniło go przed mordercą.

Aktualizacja: 21.02.2018 10:08 Publikacja: 20.02.2018 23:01

Morderstwo Zdzisława Beksińskiego. Jakie było mieszkanie na Służewie nad Dolinką

Foto: Fotorzepa, Michał Sadowski

Przypominamy tekst z września 2016 roku.

Robił wrażenie nieśmiałego, pogodnego starszego pana, przy pierwszym z nim spotkaniu czułem, że byłby znakomitym dziadkiem cieszącym się gromadką wnuków. Tymczasem był typem samotnika, w którego duszy kłębiły się demony, i pewnie niewiele osób by się o tym przekonało, gdyby nie jego fotografie, malarstwo i grafika. Ale był też człowiekiem całkowicie bezbronnym, żyjącym w swoim świecie, co dobrze pokazane jest w filmie.

Do spotkania z Beksińskim namówił mnie Franciszek Starowieyski, kiedy kompletowałem listę artystów do projektu „W stronę Schulza”. „Powinien pan zacząć od Beksińskiego, jego wczesne sadomasochistyczne prace doskonale wpisują się w świat Schulza” – powiedział mi.

Znakomicie odtworzone w filmie mieszkanie było jak labirynt, w którym zawsze się gubiłem. Oprowadzając mnie po nim, nie krył, że to lokum jest nafaszerowane techniką. Co ciekawe, już po pierwszym spotkaniu pokazał kilka rodzajów alarmów, które w nim zainstalował, a które, jak się potem okazało, nie uchroniły go przed mordercą. 

Cieszył się jak dziecko, że dysponuje najnowszą techniką, która zawsze była jego konikiem. Pamiętam, jak we wnętrzu starego, od dawna nieużywanego odbiornika radiowego umieścił najnowocześniejszy model radia. Ale kiedy zaproponował coś do picia, otworzył lodówkę, a w niej były tylko zgrzewka coli i puszki paprykarza szczecińskiego. Widząc moje zaskoczenie, odparł: „Na obiad chodzę do Mc Donalda, bo niedaleko”. 

Dobrze zapamiętałem naszą rozmowę o Schulzu. – Wiązały mnie z nim przede wszystkim pewne odchylenia w dziedzinie erotyki. – zauważył. – Kiedy uświadomiłem sobie, co rysował, jak to robił, co chciał ukryć w rysunkach, pomyślałem, że wiele nas łączy. Swój pozna swego. Ale wszyscy jesteśmy bandą mutantów, w której każdy trochę różni się od sąsiada przyzwyczajeniami, zapotrzebowaniami, oczekiwaniami. W tym kontekście nie tylko ja mogę czuć się krewnym Schulza.

Z Tomasza Beksińskiego w filmie Dawid Ogrodnik zrobił bestię. Oczywiście Beksiński junior to także postać pełna sprzeczności. Jego talent translatorski przeszedł do historii. Był autorem przewrotnych, inteligentnych tłumaczeń światowego kina, wsławił się m.in. kongenialnymi tłumaczeniami Monty Pythona. Tyle że w życiu prywatnym musiał być wyjątkowo mroczną postacią. 

Rodziców dręczył ciągłymi próbami samobójstwa. Kiedy przed laty przygotowywałem tekst o Beksińskich, niemal wszyscy jego koledzy z radiowej Trójki odmówili mi wypowiedzi. Prywatnie mówili, że był wyjątkową zmorą, nonszalancką i nieliczącą się z ludźmi. Czy jednak aż taką, jak ukazał to Dawid Ogrodnik? 

Przypominamy tekst z września 2016 roku.

Robił wrażenie nieśmiałego, pogodnego starszego pana, przy pierwszym z nim spotkaniu czułem, że byłby znakomitym dziadkiem cieszącym się gromadką wnuków. Tymczasem był typem samotnika, w którego duszy kłębiły się demony, i pewnie niewiele osób by się o tym przekonało, gdyby nie jego fotografie, malarstwo i grafika. Ale był też człowiekiem całkowicie bezbronnym, żyjącym w swoim świecie, co dobrze pokazane jest w filmie.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce