Monumentalne malowidło „Uczta u Heroda i ścięcie św. Jana Chrzciciela” z lat 1630–1633, mierzące niemal 10 m szerokości i 3 m wysokości, to dzieło życia wrocławskiego artysty. Nie wiemy, na czyje zlecenie powstało, możliwe, że zamówił je nasz Władysław IV. Do królewskich zbiorów w Hiszpanii trafiło w XVIII w., zakupione prawdopodobnie na aukcji w Niderlandach przez Elżbietę Farnese, żonę Filipa V.
Lech Majewski, korzystając ze swych wcześniejszych doświadczeń (w kinie z „Młyna i krzyża” według „Drogi krzyżowej” Petera Bruegla, a w sztuce z filmowo ożywionego „Zdjęcia z krzyża” Rogiera van der Weydena), zrealizował w Muzeum Narodowym we Wrocławiu 56-minutowy, dwuczęściowy wideo-art.
Przywołuje w nim obraz Strobla, przedstawiający arystokratyczny tłum biesiadników, w którym postacie biblijne mieszają się z historycznymi z XVII w. z całej Europy. A zarazem dodaje plan współczesny z udziałem widzów w muzeum, którzy niepostrzeżenie zamieniają się w klientów supermarketu.
W ten sposób z dworskiego targowiska próżności trafiamy wprost do współczesnej komercyjnej świątyni. Ludzie w scenach z muzeum i w scenach z supermarketu koniecznie muszą zrobić sobie selfie, bo dziś to powszechny sposób percepcji świata. Jego sens w pogoni za materialnymi dobrami ginie nam z oczu, ale mamy nadzieję, że selfie uchwyci coś niepowtarzalnego z naszego życia.
– Moim zadaniem było przełożenie obrazu Strobla na dzień współczesny – mówi „Rzeczpospolitej” reżyser. – Nie chciałem jednak dosłowności, więc u mnie nie ma masek polityków ani reminiscencji tego, co oglądamy w telewizji. Spróbowałem przełożyć obraz na egzystencję codzienną, choć i u Strobla, i u mnie ważny jest język symboliczny. Zapraszam widzów do ich odczytania.