W pierwszym półroczu obroty na rynkach energii elektrycznej wyniosły zaledwie 66,4 TWh. Widać przy tym znaczący spadek płynności na rynku terminowym, który nie jest rekompensowany przez rekordowe wolumeny na rynku spot. Czy jest szansa na odwrócenie trendu w drugim półroczu?
Cieszą nas wzrosty wolumenów na rynku spot oraz fakt, że aktywność traderów pod względem liczby zawieranych kontraktów na rynku terminowym jest najwyższa w historii giełdy. Obrót przesunął się z kontraktów rocznych na miesięczne i kwartalne. Z kolei roczne obroty energią na rynku spot oscylują w granicach 20-25 TWh. Biorąc pod uwagę skalę działania obu rynków - nie jest możliwe, by rynek spot (transakcji krótkoterminowych red.) nadrobił wolumeny z rynku terminowego osiągane do tej pory. Widać na nim rzeczywiście niechęć do zawierania kontraktów rocznych na energię z dostawą w 2017 i 2018 r.
Co na to wpływa?
Powodów niechęci do kontraktów o dłuższym terminie upatrywałbym w szeregu niewiadomych, które mogą mieć wpływ na ceny energii. Chodzi głównie o niepewność co do ostatecznego kształtu rynku energii, np. ukształtowanie się cen i wolumenów w ramach aukcji dla odnawialnych źródeł energii, ale też koszty zakupu węgla, które przełożą się na producentów tzw. czarnej energii. Mamy wreszcie projekt rynku mocy (wsparcia dla elektrowni konwencjonalnych), bez kształtu którego trudno jest przewidywać przyszłe poziomy cen. A to są tylko niepewności regulacyjne. Do nich dołączają także czynniki, na które nie mamy dużego wpływu chociażby pogoda w sezonie letnim i związane z nią zapotrzebowanie na moc szczytową.
Jeśli znikną te niepewności, to większa płynność powinna wrócić na rynek terminowy, gdzie wolumeny zależą głównie od kontraktów rocznych.