– Miałyśmy szczęście. Nie dość, że bez problemu dojechałyśmy do Częstochowy, to jeszcze zobaczyłam Ojca Świętego. Nawet na to nie liczyłam – mówiła pani Maria, która razem ze mną przyjechała z Warszawy.
Dobrze się przygotowała. Zabrała nie tylko rozkładane krzesło, ale też flagę papieską. Te zresztą można było kupić na miejscu u handlarzy po 3–5 zł za sztukę. Były też balony z Franciszkiem.
– Wzrusza mnie każde słowo Ojca Świętego, bo trafia do każdego człowieka. Chciałoby się go słuchać częściej – opowiadała Stanisława Pałczyńska ze Świętochłowic. To jej trzecia pielgrzymka papieska. Wcześniej była na spotkaniu z Janem Pawłem II i Benedyktem XVI. – To, co mówił Franciszek, bardzo mi się podobało, wychodzę odmieniona duchowo – powiedziała mi i... się rozpłakała.
Nie wyjechała z Jasnej Góry po papieskiej mszy. Postanowiła poczekać na ponowne otwarcie klasztoru. – Skoro tu jestem, chcę dobrze wykorzystać ten czas – tłumaczyła.
Pani Mirosława wraz z mężem przyjechała z Tychów. – Początkowo planowaliśmy wyruszyć o 4 rano, ostatecznie ruszyliśmy o 8 i bardzo dobrze się jechało. Wszędzie było pusto – opowiadała. Dodała, że słowa papieża trafiły do jej serca: – Podoba mi się jego wrażliwość, jego spojrzenie na innych i w każdym dostrzeganie elementu boskości.
Dla 18-letniej Małgorzaty Mirż z Gorzkowic to pierwsza papieska pielgrzymka. – Chłonęłam każde słowo, bo Ojciec Święty mówił tak zwyczajnie, prosto, by do każdego dotarło – tłumaczyła. Najbardziej zapadły jej w pamięć słowa o św. Janie Pawle II, „bo to postać najbliższa Polakom".