Rzeczpospolita: Jak pan wyjaśnia swoim kolegom w UE, że w niedawnych wyborach na Litwie partia, jak sądzę – populistyczna, zdobyła prawie 40 proc. mandatów do Sejmu? Co chyba zaskakujące, bo miała tylko jednego posła?
Linas Linkevičius: Na razie jest za wcześnie, by mówić, czy to partia populistyczna czy nie. Trzeba poczekać na projekt nowej koalicji i wtedy będziemy oceniać. Nie była znana, to prawda. Nikt nie wie, jakie będą konkretne posunięcia, decyzje.
A pana zdaniem: co to za partia ten zwycięski Związek Chłopów i Zielonych?
I dla mnie niezbyt znana. Ani lewicowa, ani prawicowa – to wiem. Bardziej w centrum. Ale dajmy jej szansę, niech zacznie działać, wtedy zabierzemy się do oceniania. Na razie liderzy mówią, że widzą w nowym rządzie bardziej ekspertów, profesjonalistów, a sprawy partyjne nie będą na pierwszym miejscu. To brzmi całkiem rozsądnie. Zobaczymy, jak będzie. W kampanii nie było tak wiele haseł demagogicznych.
Dzwonili do pana zagraniczni politycy z pytaniem, kim jest Ramunas Karbauskis, szef Związku Chłopów i Zielonych?