Nagranie wystąpienia ujawnił „Guardian". Stawia ono brytyjską premier w kłopotliwej sytuacji. May od czterech miesięcy sugeruje, że będzie forsować „twardą" wersję rozstania z Unią, co stworzy „niesamowite" możliwości rozwoju kraju.

Teraz staje się jasne, że to tylko koniunkturalna deklaracja, wyjście naprzeciw oczekiwaniom eurosceptycznego skrzydła Partii Konserwatywnej. – Sądzę, że gospodarcze argumenty na rzecz pozostania w Unii są jasne. Przynależność do bloku zamieszkanego przez 500 mln osób jest dla nas znacząca. Jednym z czynników jest to, że wielu ludzi zainwestuje w UK, bo jest to UK w Europie. A jeśli nie będziemy w Europie, firmy zaczną się zastanawiać, czy nie lepiej być obecnym w Unii niż w Wielkiej Brytanii – mówiła May w Goldman Sachs.

Wśród Brytyjczyków May już ma opinię dwuznacznego polityka, bo nie chce sprecyzować, jak wyobraża sobie przyszłe stosunki z Unią. Teraz taką ocenę zaczynają podzielać politycy na kontynencie.

– May od początku wiedziała, że nie zdoła jednocześnie wyprowadzić kraju z UE i zapewnić mu pomyślnego rozwoju. Powinna się z tego wytłumaczyć – uznał Jürgen Hardt, rzecznik niemieckiej CDU.

Pesymistyczne prognozy May częściowo już się spełniają. GM (fabryki w Ellesmere Port i Luton) uznał, że Brexit „jest przeszkodą dla rozwoju firmy w Europie", i zapowiedział, że „zrobi wszystko, aby tę przeszkodę przezwyciężyć". Prezes Morgan Stanley James Gorman przyznał, że dla banku „nie wyniknęło nic dobrego z Brexitu". Ale w III kwartale kraj rozwijał się w dobrym tempie 2,3 proc., zaś Nissan zapowiedział, że utrzyma produkcję nowego modelu Qashqai w Sunderland.