Jeszcze nie tak dawno bojownicy samozwańczego Państwa Islamskiego stali niemal u wrót Bagdadu. Dzisiaj po klęsce kalifatu wydawać by się mogło, że Irak po raz pierwszy po epoce Saddama ma w końcu szansę na powrót do normalności. Jest to jednak szansa znikoma. Iraccy Kurdowie uznali, że właśnie teraz nadszedł upragniony moment na ostateczne pożegnanie się z Irakiem. Nie zadowala ich już autonomia i postanowili utworzyć niepodległe państwo w północno-wschodnim regionie kraju. Tam, gdzie jest mnóstwo ropy i gdzie nie sięga władza rządu w Bagdadzie. 25 września odbędzie się referendum w sprawie niepodległości. Zapewne nie mniej niż 90 proc. mieszkańców opowie się za nią. Bagdad uznaje referendum za nielegalne. Wiele wskazuje więc na to, że w Iraku po ogłoszeniu przez autonomię kurdyjską niepodległości rozpocznie się wojna domowa. Zaprawiona w bojach kurdyjska armia, peszmergowie, liczy 240 tys. żołnierzy. Bagdad dysponuje podobnymi siłami jak kurdyjskie, wyszkolonymi i zaopatrzonymi w sprzęt amerykański.
Rz: Kiedy powstanie niepodległe państwo kurdyjskie w Iraku?
Ziyad Raoof: Pierwszym krokiem jest referendum niepodległościowe. Da ono rządowi autonomii kurdyjskiej prawo do ogłoszenie samostanowienia. Nastąpi to po spokojnych rozmowach z rządem w Bagdadzie oraz państwami sąsiedzkimi.
Jednak Bagdad twierdzi, że nigdy nie zgodzi się na rozczłonkowanie kraju i uznaje referendum za nielegalne. Czy można sobie wyobrazić negocjacje pokojowe?
Jeżeli przez sto lat nie udało nam się bezkonfliktowo funkcjonować w ramach sztucznego tworu państwowego nazywanego Irakiem w warunkach wojny, ludobójstwa dokonanego na naszym narodzie, to czy nie lepiej i dla nich i dla nas, abyśmy się rozstali i byli dobrymi sąsiadami?