O planach niemieckiego socjaldemokraty Martina Schulza pisze niemiecki tygodnik „Spiegel". Według gazety Schulz porzuci Brukselę i Strasburg na rzecz Berlina, jeżeli nie uda mu się pozostać na stanowisku szefa Parlamentu Europejskiego. A to okaże się prawdopodobnie w październiku. Wtedy będzie jeszcze prawie rok do wyborów do Bundestagu, w których Schulz mógłby wystartować jako kandydat SPD na kanclerza.
Przyszłość Schulza jest uzależniona od rozgrywek między dwoma największymi partiami europejskimi – ludową i socjalistyczną – które ustalają między sobą obsadę czterech najważniejszych posad w Unii Europejskiej: przewodniczących Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego oraz szefa europejskiej dyplomacji.
Dwa pierwsze stanowiska są od dwóch lat w rękach ludowców (zajmują je Jean-Claude Juncker i Donald Tusk), a dwa pozostałe – socjalistów (Schulz i Federica Mogherini).
W połowie pięcioletniej kadencji PE niektórzy chcieliby jednak dokonać roszad. Nie tylko los Schulza jest niepewny, niepewne jest też zachowanie dotychczasowych stanowisk przez partie.
O tym, że 60-letni Schulz, wzbudzający kontrowersje i bardzo wyrazisty polityk, może porzucić politykę europejską, z którą jest związany przez ponad połowę swojego życia, mówi się nie po raz pierwszy. Wspominano już o tym rok temu.