Angela Merkel nie powiedziała jasno, że popełniła błąd jedenaście miesięcy temu, gdy na konferencji prasowej oświadczyła: „Wir schaffen das" (poradzimy sobie), co oznaczało otwarcie granic dla niekontrolowanego napływu imigrantów i uchodźców do Niemiec.
W czwartek była jednak blisko takiej oceny, zapewniając, że celem jej działań obecnie jest ograniczenie napływu imigrantów. – Powtórka z roku ubiegłego jest wykluczona – powiedziała. Przypomniała, że zrobiono już sporo, aby ograniczyć napływ imigrantów. Nie odpowiedziała jednoznacznie na pytanie, czy liczyła się przed niemal rokiem z takimi wydarzeniami jak zamachy w ostatnich dniach, a więc czy było to ryzyko wkalkulowane w cały projekt okazania humanitarnej pomocy uchodźcom. Zaznaczyła jednak, że takie rozważania „nie znajdowały się w centrum problemu". Inaczej ocenia tą sprawę Horst Seehofer, premier Bawarii, landu, w którym wydarzyły się ostatnie akty terrorystyczne. – Spełniły się wszystkie nasze przepowiednie – udowadniał ostatnio.
Terror i uchodźcy
Pani kanclerz zaprezentowała środki mające zwiększyć poczucia bezpieczeństwa Niemców po ostatnich zamachach. Chodzi o wzmocnienie policji i sił bezpieczeństwa, wyposażenie jednostek walczących z terroryzmem w nowoczesne środki techniczne, także przede wszystkim stworzenie warunków do monitorowania zakodowanych informacji w sieci, za których pomocą komunikują się przestępcy i terroryści. Właśnie za pośrednictwem darknetu zamachowiec z Monachium zdobył pistolet.
Wzmocnieniu ulec ma współpraca służb w Europie w celu wczesnego ostrzegania o tendencjach radykalnych pewnych grup uchodźców. Angela Merkel nie wspomniała ani słowem o dalszym wzmocnieniu kontroli granic, co jest jednym z żądań bawarskiej CSU i premiera Horsta Seehofera. Tak jak żądanie niemal natychmiastowej ekstradycji popełniających przestępstwa uchodźców, i to bez względu na to, czy w ich kraju pochodzenia toczy się wojna czy też nie.
Ten właśnie fakt uniemożliwił ekstradycję Mohameda Daleela, który wysadził się w powietrze w Ansbach. Jego wniosek o azyl został wprawdzie odrzucony, ale pozostał w Niemczech po uzyskaniu statusu osoby tolerowanej. Powodem była tocząca się w Syrii wojna. Także w wielu innych przypadkach władze nie decydują się na wydalenie osób bez szans na azyl. W sumie w Niemczech 155 tys. osób ma status osób tolerowanych.