Helmut Kohl przeżył 87 lat. Był świadkiem pożogi III Rzeszy, podziału Niemiec i powstania NRD, a także odbudowy zachodniej części kraju, w którym to dziele uczestniczył. Nie mógł wiedzieć i nie wiedział, jakie konsekwencja dla Niemiec będzie miał sukces Solidarności. Zaskoczył go więc całkowicie upadek muru berlińskiego 9 listopada 1989 r. Był wtedy z oficjalną wizytą w Polsce, którą przerwał, aby po kilku dniach ją dokończyć i spotkać się w Tadeuszem Mazowieckim na słynnej mszy pojednania w Krzyżowej.
To wtedy powstawała nowa Europa, nowe Niemcy i tworzyły się fundamenty pod uwolnione od demonów przeszłości relacje polsko- -niemieckie, czego wyrazem stał się zawarty rok później traktat graniczny oraz traktat o współpracy i dobrym sąsiedztwie z 1991 roku. To wtedy kanclerz Helmut Kohl przeistoczył się ze zwykłego niemieckiego polityka w wizjonera, który udowodnił, że ma dar kształtowania przyszłości.
W chwili gdy narody wschodniej części kontynentu odzyskiwały wolność po dziesięcioleciach sowieckiego zniewolenia, czas Kohla w polityce już się właściwie kończył. Miał małe szanse, aby jesienią 1990 roku wygrać trzeci raz wybory do Bundestagu. Sukces zawdzięcza trzeźwej ocenie sytuacji i błyskawicznemu działaniu. Przedstawił wizję zjednoczenia Niemiec, odrzucając wszelkie projekty przekształcenia NRD w państwo demokratyczne, związane mocno z RFN, ale niezależne. Obiecywał mieszkańcom wschodnich Niemiec „kwitnące pejzaże" i dobrobyt na poziomie zachodniej części kraju. Nie udało się tego zrealizować do dzisiaj, lecz wtedy obietnice Kohla umożliwiły zjednoczenie kraju poprzez inkorporację NRD przez RFN.
Euforia zjednoczeniowa przyniosła Kohlowi kolejne zwycięstwo w 1994 roku. Cztery lata później przegrał on i jego CDU. Kraj był już zjednoczony, ale kosztownej operacji nie była w stanie udźwignąć gospodarka. Niemcy nazywano wtedy chorym człowiekiem Europy. To, że dzisiaj jest inaczej, jest w zasadzie zasługą następcy Kohla Gerharda Schrödera (SPD).
Kohl jest jednym z architektów Europy, jaką dzisiaj znamy. Działał z taką samą determinacją, z jaką zjednoczył Niemcy. Nie ugiął się przed żądaniami François Mitteranda, który zamiast rozszerzenia UE na wschód proponował konfederację między Unią Europejską a państwami środkowej i wschodniej Europy w obawie przed wzmocnieniem pozycji już zjednoczonych Niemiec.