Wszystko wskazuje na to, że niezwykle restrykcyjna ustawa aborcyjna w Irlandii przestanie obowiązywać w wyniku piątkowego referendum. Według ostatnich sondaży za liberalizacją opowiada się 45 proc. obywateli wobec 34 proc. pragnących utrzymania obecnych zasad.
Oprócz Malty w żadnym europejskim kraju nie są one tak opresyjne wobec kobiet, jak w Irlandii. Zmiana prawa dojrzewała długo, a projekt referendum zgłosił w marcu tego roku minister zdrowia Simon Harris.
Referendum jest konieczne, gdyż liberalizacja prawa aborcyjnego jest możliwa jedynie w drodze zmiany konstytucji. Obecnie obowiązująca, z poprawką wprowadzoną w wyniku referendum w 1983 roku, w art. 40 § 3 i pkt 3 głosi: Państwo uznaje prawo do życia nienarodzonych i w pełni szanując równe mu prawo matki do życia gwarantuje respektowanie go w ustawodawstwie. Zrównanie prawa nienarodzonego dziecka z prawem matki oznacza w praktyce prawie całkowity zakaz aborcji.
Jest dopuszczalna w przypadku zagrożenia życia matki. Tak jest jednak dopiero od pięciu lat po śmierci Savity Halaphanavar. Zmarła po urodzeniu martwego dziecka w wyniku patologicznej ciąży. Nie był to jedyny przypadek.
Co jednak niezwykle ciekawe całkowicie legalna jest w Irlandii informacja o możliwości dokonania aborcji za granicą. Zajmują się tym nawet państwowe centra informacyjne. Jest to również zapisane w konstytucji. Z prawa tego skorzystało do tej pory 170 tys. kobiet.